Wczorajsza deszczowa sobota upłynęła w moim domu pod znakiem sukcesów i porażki , którą udało się jednak przemienić w coś pysznego i ładniusiego. Najazd rodzinki okazałby się wielką klapą , bo tak nazywam dzień w którym przyjdą goście , a w domu jest ciasto z cukierni. O mały włos , a tak by się właśnie skończyło. Wszystko z powodu pośpiechu. Mój sztandarowy puszysty serniczek zduntował się i postanowił wyrosnąć z formy o wiele za wysoko , co poskutkowało popękanym wierzchem. Wyglądał żałośnie. Od czego mam ogród - w nim zawsze można nabrać oddechu i spokojnie coś zaradzić. I stało się. Efekt przerósł moje oczekiwania. Kilka kwiatów clematisa alpejskiego zrobiło swoje. Nikt nawet nie zauważył co kryło się pod spodem.
A teraz czas na przepis!
Potrzebne produkty:
5 jajek
6 czubatych łyżek cukru pudru
2 budynie waniliowe ( na 0,5 l mleka )
1 op. cukru waniliowego
zapach cytrynowy 30 kropli
750 g mielonego twarogu ( używam z Piątnicy )
250 ml mleka
1/2 kubka sparzonych rodzynków
forma okrągła 22cm przekroju
masło i mąka do wysmarowania i opruszenia formy
Sernik niezawodny robimy tak:
Do naczynia wlewamy mleko , dodajemy żółtka , bydynie ( sypkie ) następnie zaczynamy miksować dodając 5 łyżek czybatych cukru pudru, cukier waniliowy i zapach cytrynowy oraz twaróg. Kolejność nie jest istotna. Ubijamy pianę z białek z 1 łyżką cukru pudru , którą delikatnie łączymy ze zmiksowaną masą mieszając łyżką, bez użycia miksera.W tym miejscy możemy dodać rodzynków jak ktoś lubi. Całość przelewamy do formy wcześniej nasmarowanej masłem i popruszonej mąką. Wstawiamy do ciepłego piekarnika na 170 stopni. Tak pieczemy ok godzinę lub ciut dłużej aż ciasto nie będzie przyklejało się do patyczka. Nie wyjmujemy od razu z pieca ,by nam nie opadło.
W razie popękania powierzchni wiecie co robić!!!
Z całyego tego zamieszania były nawet efekty. Wieczorem musiałam odreagować , a mam na to tylko jeden sposób. Zamknięta w swojej pracowni robiłam świece. Już kiedyś pokazałam jedną z nich na blogu . Teraz czas na lawendową.
Mój mąż ilekroć odlewam świece pyta czy już Święto Zmarłych. On na prawdę zna moje potrzeby!
Czy pamiętacie jak to niedawno było, to chyba koniec lutego , a wydaje mi się jakby zeszły rok.
Uśmiechu na cały tydzień.
Joanna
odwiedzam Cię Joanno systematycznie ale dziś na widok serniczka tak mi pociekła ślina, że już nic nie napiszę:)
OdpowiedzUsuńNo bo te kwiatowe ozdoby to przecież specjalnie. A że miały coś tam zakryć... Ważne, że wszystkim smakował.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pomyslowa jestes dziewczyna i swietnie poradzilas sobie z wierzchem serniczka.
OdpowiedzUsuńA wyglada smakowicie.
Swieca piekna, pewnie niesamowicie pachnie.
Widze tez pod kloszem aniola-swietnie.
Sciskam
o jej ten serniczek wygląda przeeeepysznie :)))
OdpowiedzUsuńśliczna świeczunia :))
Sernik wygląda smakowicie a świeczka....., chciałoby się poczuć ten aromat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
J:O)
sernik wygląda apetycznie - narobiłaś mi smaka:)
OdpowiedzUsuńPomysłowa z Ciebie dziewczyna. Ja w kwestii pieczenia radzę sobie raczej średnio. Chyba muszę sprawdzic Twój przepis na sernik:))) A świeca mnie zaczarowała, już czuję jej zapach....
OdpowiedzUsuńAleż tu u Ciebie sympatycznie! A jak pachnie ten serniczek mmmmm.....
OdpowiedzUsuńSernik wygląda apetycznie. Czasami trzeba mieć klematis pod ręką! Pięknie, nastrojowo tutaj :)
OdpowiedzUsuńhmmm...uwielbiam sernik!!!!Aż mi ślinka poleciała-przepis zabieram ze sobą!
OdpowiedzUsuńA świeca cudna-kocham lawendę!
sernik to moje ulubione ciacho więc w najbliższym czasie może wypróbuję Twój przepis, a czy na świeczkę przepis też mogłabyś podać?
OdpowiedzUsuń