Mogłyśmy przyglądać się wyłapywaniu naszych latających przyjaciół , dowiedzieć się wiele o ich zwyczajach i gatunkach , oraz poznać warunki i codzienność w pracy w obozie ornitologicznym. Wiemy już , jak ważne są prowadzone już od 50 lat badania nad migracją ptaków i wielkością ich populacji.
Obserwowałyśmy ile pracy wkładają ci młodzi pasjonaci w pomiary , ważenie i zapisywanie wszystkich tych bardzo skomplikowanych danych. Dzięki nim nauczyłyśmy się jak wyplątywać ptaszki z sieci , jak prawidłowo je dotykać , choć tylko na potrzeby badań.
Mogłyśmy poznać wiele ciekawych gatunków , bo szczerze mówiąc , nikt z nas nie przyglądał się ptakom z tak bliskiej odległości. I nikt z nas nie trzymał w dłoniach tak delikatnej istotki - do tej pory.
Zaręczam wszystkich miłośników przyrody , że z ptakami obchodziliśmy się bardzo fachowo i delikatnie i wszystkie ptaszki trafiały w kilkanaście minut nienaruszone na wolność.
Zachęcam wszystkich do odwiedzania takich ornitologicznych stacji , jeśli znajdziecie je gdzieś w pobliżu swoich domostw. To niecodzienne spotkania z tak delikatną polską przyrodą , a dla nas mieszczuchów jedyna okazja by uchwycić w dłoniach ich cieplutkie puszyste ciałko.
Joanna
.
Jak ja Ci zazdroszczę ...
OdpowiedzUsuńSuper :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Fajna sprawa taki kontakt z natura :)
OdpowiedzUsuńMnie udało się kiedys pogłaskac wróbelka :)
pozdrawiam
AG
faktycznie, necodzienna sprawa :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na candy :)
Fantastycznie móc brać udział w takiej akcji. Jestem zapalona przyrodniczką i zazdroszczę Ci takiej przygody. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo na pewno było to wspaniałe uczucie trzymać takie maleństwo w dłoni i widzieć je tak z bliska :)
OdpowiedzUsuńKiedy niedawno zobaczyłam bocianie sejmiki na niebie też nie mogłam wyjść z podziwu,jaka ta natura mądra :)
OdpowiedzUsuńWspaniała przygoda:),pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAleż Ci tego zazdroszczę! Miałam ostatnio okazję trzymać w dłoniach dzięciołka- co za uczucie, jakby się trzymało najcenniejszą porcelanę!
OdpowiedzUsuńSuper przeżycie musiało być, zazdroszczę:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjątka ! ... nigdy nie trzymałam ptasiora w ręku ... oprócz kurczaków ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Joasiu
Cudownie! Wiem jak to jest, miałam praktyki w stacji ornitologicznej i akurat był kurs na obrączkarzy! :) Udało mi się pomagać im rozstawiać sieci, chodzić na obchód i nawet trzymać w rękach takiego skrzydlaka :D
OdpowiedzUsuńTo jest super! Także gratuluję i pozdrawiam :)
Kiedy takie cuda sie oglada lub tak jak TY, ma okazje potrzymac w dloniach, to wydaje sie to wtedy, najlepszym dowodem na istnienie Boga...Przeslodkie, cudowne , niesamowite i wlasnie takie malenstwo, ktore wazy kilka deka, moze tak czlowieka rozczulic :) POzdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż mieliście przeżycia! :) A ptaszyny takie słodkie...
OdpowiedzUsuńJakie śliczności, ale zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takich wrażeń:)Super!!!
OdpowiedzUsuńZ mężem bardzo lubimy obserwować ptaki i robic im fotki, wyszukujemy wciąż nowe gatunki do naszej kolekcji. Swego czasu mieliśmy okazję opiekować się dwoma pisklętami wróbla, które wypadkly z gniazda, były u nas ponad tydzień aż nie nabrały sił, przywiązaliśmy się do siebie i były oswojone, siadały nam na rękach i na głowach, trochę był potem problem z wypuszczeniem ich na wolność, bo nie chciały od nas odlecieć.
OdpowiedzUsuńWitaj, Joanno,
OdpowiedzUsuńCiekawy, pełen ciepła reportaż!
Pozdrawiam Cię i życzę dobrego weekendu,
Karol:)
Zazdroszczę! Kocham ptaki! Piękne!
OdpowiedzUsuń