Od kilku lat na dnie szuflady mieszkał delikatny , okrągły haft , który dopiero teraz doczekał się godnej oprawy , choć miejsca w domu jeszcze dla niego nie wybrałam. Tak to już bywało z moimi twórczymi pracami. Najpierw wielki zryw , piękny wzór , potem kilka godzin spędzonych z igłą w ręku , potem pranie i prasowanie obrazka i hops ... do szuflady. Niekiedy obrazek ujrzał światło dzienne na Wystawie Haftu Amatorów w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi i znów powrócił do szufladkowego mieszkanka. Dość jednak z tym. Przyszedł po malutku czas zmian , aby obrazek wyszedł z ukrycia , a wszystko za sprawą pięknej ramki , która wpadła mi w oko na pchlim targu. Tak się udało , że wszystkie elementy pasowały jak ulał. Idealna rama i wypełnienie. Wystarczyło tylko wymienić zawartość środka , a efekt jak widać na zdjęciach doskonały.
Haft w kolorach lawendy z delikatnym indyjskim różem odżył od zaraz . Wiem już od lat , jaka ważna jest oprawa , aby uwidocznić piękno pracy.
Razem z ramką zakupiłam jeszcze dwa bardzo stare , porcelanowe chwosty używane w dawnych salonach do obciążania firan , a także dwa porcelanowe kółeczka do wieszania zasłon. To bardzo unikatowe przedmioty i dziwię się , że muzea nie szukają takich eksponatów. Lubię zwiedzać stare dworki i pałace i jeszcze nigdy nie trafiłam w kolekcji na takie perełki. Dobrze , że miałam czuja i za 2 złotówki przygarnęłam je do swojej damskiej kolekcji. Na razie nie wiem jeszcze do czego je wykorzystam , ale na pewno coś mi w głowie zaświta.
Skoro dziś u mnie w kolorach lawendy to muszę pokazać co wynalazłam sobie w necie do transferu. To stary obrazek , a w roli głównej tak lubiana przeze mnie lawenda. Idealna na poduszkę , lub dekorację pudeł , czy krzesła. Czeka go jeszcze obróbka i wówczas ozdobię nim co tylko wpadnie mi pod rękę.

Muszę jeszcze odpowiedzieć na wasze pytanka. Jeśli chodzi o szal , który pokazałam w poprzednim poście , to muszę wam powiedzieć , że jest super miły i delikatny , nigdy nie wybieram drapiących włóczek , bo taka już ze mnie wrażliwa osoba , nie lubię , gdy mnie coś swędzi , gryzie i drapie. Zwariowałabym nosząc coś niedelikatnego.
Napiszę jeszcze , bo pytacie mnie , gdzie zakupiłam kolorowe , malutkie nożyczki , które pokazały się na fotkach przy okazji ukończonego samplera. Nożyczki pochodzą ze Szczecina z wielkiego marketu , ze stoiska z lakierami do paznokci , bo zapewne do skórek one były przeznaczone , ale dla mnie są idealne do wycinania nitek.
Teraz to ja mam do was pytanie. Za jakiś czas wybieram się do Krakowa i poszukuję adresu sklepów pasmanteryjnych , z tkaninami i włóczkami , lub z różnymi rzeczami do craftu w okolicach starego miasta. Może ktoś mi podpowie. Z góry dziękuje za wasze typy.
Zapisujcie się na moje Candy , bo prócz losowania , chciałabym mieć z czego wybierać najładniejszy komentarz , który zdobędzie drugą nagrodę , czyli
**********************PARYSKĄ ZAWIESZKĘ*********************
Joanna