Translate

wtorek, 30 sierpnia 2011

KLUKI - SKANSEN TAJEMNIC



Mam dziś chwilkę , aby pokazać wam co mnie kręci i co napędza mnie do działania twórczego. Jedno z niewielu tak prześlicznych miejsc stworzonych przez człowieka. Oto skansen w Klukach. Niepozorna wioseczka w Słowińskim Parku Narodowym , ciężko ją znaleźć w dziewiczych ostępach leśnych i bagniskach. Mnie jednak się udało . W pewien bardzo pochmurny sierpniowy poranek postanowiłam zrealizować moje wcześniejsze plany. O istnieniu tego muzeum przeczytałam w Werandzie. Jak bardzo się zdziwiłam , kiedy dotarłam na miejsce. To nie muzeum , to jakby cofnięcie się o 200 lat w wehikule czasu. Na początku niby zwykła wioska , z tym , że domy leżące po obu stronach drogi wszystkie z XIX wieku , piękne szachulcowe chałaupki. Okolone drewnianymi płotami , a przy każdym wiejski ogródek z malwami. Gdzieniegdzie poletka ze zbożem , łubinem , a nawet z lnem kwitnącym na niebiesko. Warzywniaki z ogórkami , buraczkami , marchewką i dojrzewającymi dyniami , a w koło sady owocowe. Co mnie urzekło najbardziej to zupełna autentyczność tego miejsca.




W chatach krzątały się gospodynie , kiedy już wysprzątały izby , zabrały się do kwaszenia ogórków , smażenia pysznych powideł wiśniowych , gotowania żurku , robienia smalcu , masła , pieczenia chleba , przędzenia lnu zebranego z poletek , wyszywania na tamborkach , tkania kolorowych bieżników i innych prac domowych. Same wciskały twaróg ze zsiadłego mleka i gotowały na kuchni opalanej torfowymi klockami w wielkich garach białą pościel lub tam inną bieliznę w płatkach mydlanych. Wszystko autentycznie jakby tam od zawsze mieszkały. Stroje ich nawiązywały do epoki chałup , a przy tej całej swej pracy uśmiechnięte były od uch do ucha.




Miały też swoich mężów , którzy pracowali w kowalstwie , przy koniach , w stolarce. Kopali za oborą torf na opał i suszyli go na słońcu. Kilkoro mężczyzn pracowało przy kręceniu powrozów , inni naprawiali rzeczy codziennego użytku lub pletli sieci rybackie. Wszyscy zajęci swoimi pracami mieli zawsze czas na chwilkę rozmowy z gośćmi jak nas nazywali. Kiedy wchodziłam do jednego z domostw zaraz sadzano mnie na stołku i częstowano wszystkim tym co akurat gotowano. Niesamowity klimat.


Dla wszystkich tych którzy zapragną zwiedzić to miejsce i zobaczyć jak kisi się kapustę ,robi klumpy dla koni , aby przebrnęły przez bagna , smołuje łodzie , wędzi ryby , robi sok z buraków , smaży drożdżowe gofry , lub hoduje kury , kaczki , kozy i inne zwierzęta podaję adres do strony muzeum

WWW.MUZEUMKLUKI.PL

Tam znajdziecie dokładne informacje o terminach imprez plenerowych:

-Czarne Wesele 1-3 maja
-Dni rzemiosł i technik


czwartek, 11 sierpnia 2011

SAMPLER UKOŃCZONY UFF!





Dziś jes ten jeden z moich najszczęśliwszych kreatywnie dni. Zakończyłam ostatecznie 2 miesięczną niespełna pracę przy uroczym i pracochłonnym SAMPLERZE , którego wzór otrzymałam od mojej wspaniałej Maji 71 z bloga TYMCZASEM.


Sampler , czyli wzornik w zamieszchłych czasach był zapisem i skarbnicą motywów hafciarskich , przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Autorką mojego wzornika jest Pani Gudrun Kolden.


Moja miła koleżanka MAJA nie wspomniała tylko , że będzie z nim tyle pracy. Może jej poszło łatwiej , gdyż swój wzór wyszywała na Aidzie. Ja podjęłam wyzwanie i koniecznie chciałam uzyskać efekt starego haftu z babcinej szuflady. Użyłam więc lnu do haftu zakupionego w Hobby Studio w necie , oraz białego , bawełnianego atłaska ( używanego do delikatnych koronek ).



Maju! Dziękuję ci za natchnienie i wsparcie , które otrzymuje od ciebie za każdym razem , kiedy go potrzebuję . To wspaniała przyjaźń kreatywna.





Z powodu moich wyborów materiałowych , w tzw. praniu okazało się ile godzin potrzeba aby stworzyć delikatny wzór. Wyszywanie w wolnym czasie po zmroku nie wchodziło wogóle w rachubę. Potrzebowałam perfekcyjnego oświetlenia , choć nie mam kłopotów ze wzrokiem. Myślę , że to główny powód tak dużej ilości czasu , jaki musiałam poświęcić na tę robótkę. Tak więc ogłaszam moją nową hafciarską maksymę:




LEN TYLKO DLA WYTRWAŁYCH









Moje wakacje upłynęły pod znakiem haftu i czas niemiłosiernie przelecial jak z bicza strzelił , ale na sam koniec dostałam od natury prezent. Wiele kilometrów morskiego brzegu pokonałam tego lata , aby znaleźć przepiękny wielki , jak dla mnie bursztyn. Widzicie zapewne na zdjęciu , że jest prawie tak duży jak kłębek kordonka. Robiąc to zdęcie zastanawiałam się jak tu pokazać na fotce jego wielkośc , a że uwielbiam robótki postanowiłam posadzić to złoto Bałtyku na kłębku.






Teraz czas na wyróżnienie , które pragnę przekazać mojemu obserwatorowi zapisanemu pod nr 400 i w ten sposób podziękować za tyle miłych par oczu ,które zaglądają do mnie do Mglistego Snu. Proszę o kontakt mailowy KRYSTYNĘ ANNĘ , abym mogła przekazać jej jeden z cukierasów ze zdjęcia poniżej. Podpowiedzcie mi kto jeszcze został moim 300 - setnym , 200- setnym i setnym obserwatorem , to może dla nich też coś przygotuję.






Całusy w ten deszczowy dzionek dla moich wszystkich obserwatorów.



Joanna


















czwartek, 4 sierpnia 2011

MISTERNA KORONKA SIATKOWA



Wreszcie pogoda dopisuje mi na urlopie i zasięg internetu też się pojawił wraz ze słońcem. Spieszę zatem z nowościami. W moim domku zagościła zazdroska z białego batystu. Nie powstała z potrzeby chwili , tylko z konieczności. Za sprawą rozrastającego się domu sąsiadów. Moje prawo do intymności mogło być zachwiane , gdyż tuż za płotem powstaje nowy dom i robotnicy już od wczesnych godzin porannych skaczą po rusztowaniach , a naturą ludzką jest ciekawość.




Tak więc nie czekając na finish budowy usiadłam do maszyny i w kilka chwil miałam już gotową firaneczkę. Dla efektu super delikatności , materiałem , który na nią wybrałam jest batyst. Dla tych , którzy nie wiedzą co to takiego , wspomnę , że to rodzaj bardzo cieniutkiej bawełny , najczęściej używanej do robienia chusteczek do nosa.




Zazdroska uszyta w stylu skandynawskim z kilkoma szeleczkami w swoim sercu posiada niezwykłą koronkę siatkową , zwaną też koronką filet. To bardzo stara technika robienia firan siatkowych. U mnie na razie tylko próbka tej zapomnianej metody upiększania okna. Myślę , że z czasem pojawi się w moim domku więcej takich oto firanek.




Zrobienie koronki to niezwykle pracochłonne zajęcie . Jedyny kurs jaki udało mi się znaleźć , dla tych wszystkich , których interesuje ten typ robótek ręcznych jest dosyć drogi , i czasochłonny. W podwarszawskim Milanówku raz do roku odbywają się warsztaty koronkowe i tam właśnie omawiana jest ta technika. Nie wiem czy starczy mi czasu , aby się na nie wybrać , bo we wrześniu mam ogrom pracy-jak zwykle.

Pozdrawiam wszystkich moich miłych gości i dziękuję za wspaniałe komentarze , które napędzają mnie do dalszych twórczych podróży.

Joanna