Translate

wtorek, 29 kwietnia 2014

NOVA by GENNY MORROW



Witajcie!
Ach tak się zakręciłam na punkcie mojej novej pracy , że nawet nie mam czasu , by puścić dla was posta. Odkładałam to z dnia na dzień , ale przed majówką postanowiłam pokazać wam , co tak owładnęło moim czasem . To niesamowity wzór projektu Genny Morrow o nazwie NOVA. Wzór nie jest nowy , powstał w roku 1990 , a wydany w Studio M Production w 1991. Genny pochodzi z Lancaster z Wielkiej Brytanii. To ona wpadła na pomysł stworzenia wzoru o charakterze patchworku , wykonanego w różnych technikach haftu.

Tak wyglądał mój początek zmagań z tą wielką pracą.



Kolaż zdjęć po zrobieniu pierwszych dwóch rzędów wzoru.


Kolaż zdjęć po zakończeniu czwartego rzędu.


Kolaż po wyszyciu sześciu rzędów , czyli po minięciu 25 % całej pracy.


Czas by opowiedzieć wam dalej jak powstawał ten wzór. Autorka pisze tak:

" Projekt NOVA jest rezultatem wielu pomysłów , które dojrzewały i dorastały w głowach wielu ludzi. Chcę wyrazić głębokie uczucie radości , które przepełnia moje serce i wyrazić uznanie niesamowitym hafciarkom krzyżykowym , które asystowały mi w wielu drogach podczas powstawania tego projektu. Tj. Jean Hoover , Nancy Kirwin , Charlotte Lance , Betty Lou Pendelton , Sue Reed , Shari Strosser , Pat Timpanaro i Patti Wilkinson.
Wszystkie dały mi zachętę i moralne wsparcie , co bardzo mi pomogło ( obok poprawiania błędów ). Bez pomocy mojego komputera i wsparcia mego syna , jego cierpliwości i wytrwałości oraz uporu mego męża  , ta praca nie ujrzałaby światła dziennego.
Ten projekt jest niekończącą się fascynacją i jestem pewna , że każdy z was , który wyszywa poczuje się tak jak ja i doda od siebie własną interpretację kolorów. Cieszcie się i bawcie się . "

                                                                           Genny



Pomimo , ze wzór powstał w ubiegłym stuleciu , to jest bardzo fascynujący. Składa się z 396 kwadratów , każdy ma 12 X 12 krzyżyków , a to o zgrozo aż 57024 dziurki do obszycia. Wyszywa się go na mono kanwie 18 ct. Ja moją kupiłam w Hobby Studio. Nie ma co kombinować z innymi materiałami , bo tylko na kanwie można go wykonać , tak więc mój len poszedł w odstawkę. Wzór podzielony jest w poziomie na 18 rzędów oznaczonych cyframi od 1-18 i w pionie na 22 rzędy oznaczone literami od A-V. Każdy z kwadratów posiada swój własny schemat , a książka ze wzorem ma całe 102 strony. Na dzień dzisiejszy udało mi się przerobić już 37 stron wzoru hurrrrrrrrrrrra!
Nici zalecane do wyszywania to oczywiście DMC , ale jest też Anchor , oraz Eva Rosenstrand , które z braku dostępności zostały przez autorkę zamienione na pierwsze dwie. Ja zamieniłam jeszcze Anchor na DMC , bo mam sporą kolekcję tych nici i nie chciałam generować dodatkowych kosztów. W mojej książce na marginesie zapisuję ołówkiem moje uwagi dotyczące poszczególnych kwadracików , by nie zapomnieć ,co w nich było godnego uwagi , a co pokażę wam w kolejnych postach. Będzie to swoisty przewodnik po wzorze.




Wzór znalazłam na blogach Yenulkowe nitek poplątanie  http://yenulka.blogspot.com/ i Cała ja  http://aploch.blogspot.com/ u Agi i Ani. I choć one dawno już zaczęły swoją pracę , to mnie siekło dopiero teraz. Przy nieocenionej pomocy Yenulki - Agi , która pomogła mi zakupić w Stanach wzór , oraz służy mi wszelką pomocą merytoryczną udaje mi się tworzyć moją Novą. Gonię dziewczyny ile tylko starcza mi czasu , a przecież jestem żoną i matką dwóch dziewczynek i mam pełne ręce roboty. Poświęcam za to cały mój czas wolny na wyszywanie , przestałam czytać książki , teraz ich słucham przy wyszywaniu. To jest sposób , praca narasta , a ja przenoszę się w świat literatury i to jak łatwo.
Yenulko !  Bardzo ci jestem wdzięczna za okazaną , bezinteresowną pomoc , jeszcze raz wielkie dzięki!


Dziewczyny wzięły się do wyszywania od dołu wzoru , by podczas pracy materiał się nie zbrudził. U dołu wzoru jest przewaga ciemnych barw , ja jednak postanowiłam wyszywać po kolei jak jest w schemacie , czyli od góry. W ten sposób można u mnie zobaczyć inne kwadraty i inną kolorystykę , niż u Agi i Ani oraz Madzi , która tworzy trio z hafciarkami na literę A , a które tu pozdrawiam.




Zapomniałam jeszcze napisać o stronie technicznej tej pracy. Sprawdziłam sobie na kilku ściegach , że najlepiej dla mnie , dla wzoru i z powodu użycia kanwy 18 ct będę wyszywała podstawowe wzory 5 nitkami muliny , chyba , ze autor poleca inaczej . Wówczas dobieram też nici według mojego uznania i to mi najbardziej pasuje. Kanwę naciągnęłam na zwykły blejtram , z którego wcześniej usunęłam płótno . To dla mnie najlepszy sposób ,  nie chciałam nic kombinować z drewnianymi listewkami , bo szkoda mi czasu i zachodu. Blejtramowa rama jest bardzo lekka i można nią operować pod wieloma kątami , co bardzo ułatwia mi pracę. Poza tym nie kosztuje wiele , bo ok 15 zł , więc to najtańsze sprawdzone wyjście. Nie kupowałam też żadnego stojaka , czy uchwytu. Siadam sobie po prostu przy biurku jednej , czy drugiej córki , opieram górę  ramy na blacie , a dół na kolanach i nie boli mnie nic , ani szyja , ani kręgosłup , ani ręce. Często obracam ramę o 90 stopni , by łatwiej mi było operować igłą i dostać się do środkowych kwadratów. Jestem zadowolona z tak zorganizowanej pracy. Mam też sporo miejsca na blacie na nici , książkę ze wzorem oraz herbatę.

Dziś jest 33 dzień od rozpoczęcia mojej pracy przy NOVej i mam już wyszytych 8 pierwszych rzędów , czyli 144 z 396 kwadratów czyli 36 % całości. Teraz jednak praca moja zwolni z powodu majówki , i innych takich przypadków. A już się nie mogę doczekać przekroczenia magicznej liczby 50 % wzoru.
To z pewnością praca mojego życia. Potrzebuję dużo czasu i wytrwałości , by ją ukończyć , ale chęci mam sporo jeszcze po takim czasie , więc będę parła do przodu. Trzymajcie za mnie kciuki .

Joanna


czwartek, 17 kwietnia 2014

WIOSENNE APLIKACJE



Witajcie!
Chłodno ale słonecznie dziś w naszym regionie. Może to dziwne ale od pewnego czasu moje posty zaczynają się od lokalnej prognozy pogody. Przecież to nie blog klimatyczny! Tak jestem spragniona słoneczka i ciepełka , że codziennie z tęsknotą wypatruję cieplejszych dni. Może mam naturę kota i uwielbiam się wylegiwać na słońcu , a może jaszczurki. Czuję w tym jakąś nieokreśloną energię. Dość tej spowiedzi. Dziś opowiem wam o moim pierwszym kroku z aplikacjami.


To miał być projekt walentynkowy. Tak sobie umyśliłam , że aplikacja z zawieszonymi serduszkami na lince będzie słodko wyglądała na mojej nowej poduszce w kolorach różu. Jak już wiecie z poprzednich postów moja pracownia zmieniła kolory na biel i róż , a do tego potrzebowałam kilku poduszek , a ta miała być pierwsza. Niestety aplikacja nie wyszła mi za pierwszym razem . Wszystko co uszyłam wylądowało w koszu na śmieci. Po pierwsze nie udało mi się uniknąć wybrzuszeń i zmarszczek na materiale , a obwód patchworkowatego materiału był bardzo postrzępiony. Na nic się to nie nadawało.


Wyprułam więc aplikacje i zrezygnowana naszyłam jedno z serduszek ręcznie nitką w kolorze różowym oczywiście. Mogłam naszyć w ten sposób wszystkie serca , ale nie o to mi chodziło. Chciałam przecież zrobić prawdziwą maszynową aplikację. Poprosiłam zatem o radę moją bliską koleżankę Grażynkę , którą poznałam na wakacjach , a która jak się potem okazało mieszka obok w dzielnicy. Och jaki ten świat jest mały. Mam teraz pod ręką GURU i pytam ją o wszystko , co jest związane z szyciem maszynowym , a jej rady są takie życiowe i bezcenne. To cudowny związek.


Moja koleżanka na pewno nieźle się uśmiała , jak pokazałam jej moje zmagania z aplikacjami , ale trzymała fason. Jej rady były bardzo trafione i trzymały się kupy. Po pierwsze wyjaśniła mi dlaczego materiał przy naszywaniu się ściągał. Wynika to z tego , iż ząbki prowadzące materiał pod spodem w maszynie do szycia mają troszkę silniejszy bieg niż igła z góry , co powoduje w normalnych okolicznościach " jazdę " materiału , a co przeszkadza w aplikacji. Sposobem na to jest naszycie na początek ściegiem zwykłym aplikacji na materiał w odległości ok 1-2 mm od brzegów , a potem przestawienie funkcji na zygzak i przelecenie jeszcze raz brzegów. Wyszło profesjonalnie i jak to się mówi " z pod igły ". Zaadoptowałam ten sposób już na zawsze. Teraz aplikacje mi nie straszne. Robi się je szybko i dokładnie. Miałam co prawda inny pomysł , ale nie znalazłam potrzebnych materiałów. Wymyśliłam sobie , że można wstawić pomiędzy materiał , a aplikację dwustronnie pokrytą klejem flizelinę , zaprasować ( co umocuje na stałe materiał jeden na drugim ) i wówczas przeszyć zygzakiem , ale nie znalazłam takiej flizeliny. Widocznie tylko mi się przyśniło , ze ją gdzieś w sklepie widziałam. Tak więc pozostaję przy sposobie pierwszym.

Tak mi się wydaje , że dawno nic nie pisałam na blogu , więc dziś udało mi się jeszcze przed świętami coś nadrobić , a cały ten brak czasu powstał przez wiosenne porządki w domu i ogrodzie , wyjazd do Trójmiasta , bierzmowanie córci i całą tą przedświąteczną krzątaninę , ale przede wszystkim z powodu mojego WIELKIEGO ŻYCIOWEGO PROJEKTU , za który się zabrałam pod wpływem moich blogowych koleżanek Yenulki i Ani. Nic więcej nie mogę zdradzić , bo nie chcę zapeszyć. Pokażę to co teraz robię , gdy uda mi się wyszyć choć 25% całości , by było widać charakter tego przedsięwzięcia. Na razie zdradzę tylko , że sampler , który pokazywałam w poprzednim poście wylądował w szafie i choć zawsze kończę moje projekty , to tym razem zrobiłam wyjątek , ale o tym napiszę w stosownym czasie.


WSPANIAŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY DLA WAS , WASZYCH RODZIN I PRZYJACIÓŁ , BYŚCIE ZNALEŹLI W NICH GŁĘBSZY SENS I NIE PODDALI SIĘ SZALEŃSTWU PRZYGOTOWAŃ.

                           JOANNA