Translate

piątek, 21 czerwca 2013

PIERWSZY ASTRONOMICZNY DZIEŃ LATA


Witajcie w pierwszy dzień lata. Tak to już się zdarzyło o 7 rano. Trąbią o tym we wszystkich mediach i ja dołączam się do tego chórku. Odcięta od kompa , wpadłam tylko na chwilkę dzięki uprzejmości pewnej osoby , by pokazać wam , jak piękne są zachody słońca nad Bałtykiem i pochwalić się moim koszyczkiem , który w nocy , w wielkim pośpiechu powstał.


Potrzebowałam , go jak roślina wody. Na początku przeszukałam cały internet , by zakupić koszyczek w stylu vintage do mojej damki. Niestety nic mi nie pasowało. A to nie taki kolor , nie taki rozmiar i kształt , cena odstraszała. Już całkiem zrezygnowana odpuściłam sobie to kupowanie na ostatnią chwilę i nagle zaświeciła się lampka w mojej głowie. Przecież mam pod umywalką w kuchni wiklinowy koszyk.


Poleciałam jak na skrzydłach do kuchni i oto znalazłam moje szczęście chwilowe. Koszyk był oczywiście doskonały , ale co ze  środkiem. Przecież środek to najważniejszy element na moim jednośladzie. Nie zastanawiałam się ani chwili , zaraz wynalazłam starą zasłonę w kolorze ecru we wzór latte różyczek. Całe szczęście , że u dołu była już naszyta falbanka.


Rozprułam zatem stary zniszczony wkład koszykowy , który posłużył mi za modełko. Odrysowałam je na zasłonach , wycięłam i zszyłam , wszystko w wielkim pośpiechu i o dziwo pasuje idealnie. Miałam więcej szczęścia , niż rozumu , i spontan się opłacił.


Rano koszyk umieściłam na bagażniku mojego środka transportu i pojechałam na pierwszą letnią wycieczkę , która trwała , trwała , aż do zachodu słońca.


A zdjęcie u dołu  dowodzi jak pięknie jest w naszym kraju. Z tego właśnie powodu nie ruszam się latem za granicę , nigdzie. Kocham tu gdzie jestem i nie wiem jak długo to potrwa. Mam nadzieję , że już na zawsze.

Joanna


czwartek, 13 czerwca 2013

ZAKWITŁA LAWENDA


Witajcie w tak piękny i słoneczny dzień.
Dla wszystkich tych , którzy kochają zapach lawendy uprzejmie donoszę , że u mnie w ogrodzie zakwitła pierwsza gałązka. Zajrzyjcie zatem do swoich sadzonek , może już nadszedł czas pięknych zapachów również w waszych ogrodach , na balkonach i parapetach.


Może to jakiś figiel florystyczny , bo jest tylko jedyny samotny kwiatek , a może to jeszcze zeszłoroczny pęd postanowił zakwitnąć. Taka jestem z tego powodu radosna. Przyznacie pewnie , że to bardzo , bardzo wcześnie. Przeważnie zbiory u mnie na PN zaczynają się w połowie lipca , a tu taka niespodzianka. Na razie nie obcinam kwiatuszka , niech sobie pachnie , ale zanim przekwitnie na pewno go pozyskam w drodze cięcia. Reszta z moich krzaczków doznała radykalnego wiosennego cięcia i pomimo pozostawienia przeze mnie tylko 5 cm pędów , będzie w tym roku prawdziwy lawendowy gaj.


Jakoś tak zła byłam w poprzednim sezonie , bo udało zebrać mi się mało kwiatów , jak na 29 krzaczków i postanowiłam zaryzykować ostre obcinanie , prawie do zera. Opłaciło się , a może to zasługa długiej , śnieżnej , ale w sumie lekkiej zimy. Sama nie wiem. Odmłodzenie pomogło. W przyszłym roku to sprawdzę. Na razie lawenda na tysiące pąkówek i już z niecierpliwością czekam na kwitnienie.


A pośród lawendy sesja mojego samplera na lnie , który rośnie po malutku. Wszystko za sprawą braku czasu. Jest tyle zajęć w moim domku i ogrodzie , że troszkę się nie ogarniam czasowo i wydolnościowo. Udało mi się wyhaftować kolejne litery . Mam już H , I , L , K , M, N , O , P , J , Q , V , U , R , W , X , Y , Z , S , T  i kończę O. Tak więc krok po kroku zbliżam się do końca alfabetu , ale to jeszcze nie wszystko w temacie wyszywania. Co będzie na finiszu to moja niespodziana. Prześliczna i delikatna. Oczywiście jak skończę to zaraz się pochwalę całością.


Czy ja już do końca życia będę ślęczała nad lnianymi samplerami , chyba tak , bo jeszcze nie skończyłam tego , a już mam ucięty materiał na następny , który mam zamiar wyszyć na wakacjach.
Zasadnicze pytanie PO CO MI TO WSZYSTKO?????  Może ktoś zna odpowiedź?

Joanna

piątek, 7 czerwca 2013

PATCHWORK RÓŻANY


Witajcie!
Znów u mnie będzie różowo i patchworkowo. Chcę tym postem zachęcić wszystkie osoby , które jeszcze się wahają , by podjęły próbę samodzielnego uszycia patchworku. Zasypałyście mnie mailami i komentarzami i w wielu wyczytałam , że wiele z was obawia się zrobić ten pierwszy krok w krainę patchworku , nie jest to taka trudna sztuka . Przecież nie trzeba zaraz szyć kołderki 2x2 m , można pokusić się o poduszeczkę. Wcale też nie trzeba mieć dużo różnych tkanin , wystarczą 3. Muszą oczywiście za sobą idealnie współgrać. Tak zrobiłam tym razem , by wszystkim pokazać jakie to łatwe. Jest tu oczywiście kilka udziwnień , ale i bez nich patchworkowa podusia wygląda ślicznie.


Zacznę zatem od końca , czyli od moich fanaberii , których nie trzeba stosować. Zrobiłam je tylko dla wprawy , bo za każdym razem warto nauczyć się czegoś innego , by posiąść ogrom wiedzy , nie tylko w szyciu , ale i w życiu. Jak widać na fotce , moja poduszka posiada prostą wypustkę po bokach , która została uszyta , by poszewka idealnie pasowała do poduszki i stanowiła formę niezmarszczonej falbanki , takie dekoracyjne wykończenie. Robi się je super prosto. Wystarczy maszynowo obdziergać prostym ściegiem gotową poszewkę , pamiętając jednak o tym żeby zamek od tylnej strony był odpowiednio wszyty ( znaczy z pasującym dystansem ). To cała filozofia falbany prostej.


Druga fanaberia to rogi. Oczywiście nie muszą być zaokrąglone , jeśli to dla was zbyt trudne , lub boicie się coś zepsuć , można oczywiście zrobić klasyczne kanciaste , to też nie zmienia dużo w końcowym efekcie , a będzie łatwiej.


Na koniec trzecia fanaberia. Miałam tylko dwa materiały ze starej dziecięcej poszewki , tj. większe różyczki z przodu i maleńkie tildowe z tyłu. Do tego podpasowałam biało różową krateczkę i na tym koniec. Tak więc z trzech materiałów z odzysku musiałam coś sklecić i by nie było  jak ostatnio w kratkę zrobiłam tak : wycięłam duży romb z większymi różami , do tego 4 pasujące trójkąty kwadratowe z łączki różanej , obszyłam to pepitką , a że pozostało mi jeszcze trochę przodu poszewki to dodałam jeszcze ramkę . Tak powstał przedni wzór. Musicie się ze mną zgodzić , że niewiele było tych elementów , za to różne kształty. To była moja fanaberia trzecia. Można przecież wyciąć same kwadraty i też będzie pięknie. Całość wykończyłam cieniutkim paseczkiem pepitkowym , bo tylko na tyle wystarczyło mi tkaniny. Od spodu oczywiście biała bawełna , nic ciekawego , ale czysto i schludnie. Bawełna na spód pochodzi ze starych babcinych poszewek i mam zamiar zużyć cały zapas. Chcę by były przydatne w nowej formie.
Co jeszcze mam wam napisać o tym moim szyciu. No cóż sprawia mi ono wielką przyjemność i chyba o to chodzi. Poza tym wciąż się uczę. Uszyłam sobie ostatnio nawet firany na działeczkę i jestem coraz lepsza w posługiwaniu się igłą mechaniczną. Najważniejsza rzecz to spróbować , najlepiej od czegoś mniejszego , woreczka , poduszki , czy podkładki pod talerz , nie ma na co czekać i się modlić do zgromadzonych materiałów. Działamy , wszystkie działamy i chwalimy się na swoich blogach !!!! Zróbmy sobie patchworkowe królestwo ! Najmilszą ekologiczną rzecz dla ciepełka i lenistwa , czyli podusię!


Jak zwykle służę radą dla wszystkich .
               
          Joanna