Translate

piątek, 18 października 2013

PATCHWORKOWO RÓŻOWO UPOMINKOWO



Witajcie!

Jesień za oknem już na dobre zbiera liście wiatrem i nocnymi przymrozkami , a ja przy ogniu , przy kominku , jak 100 lat temu szyję mój patchwork. To takie miłe chwile....

Kołderka uszyta została na zamówienie mojej córki. Wiadomo jak jest z młodzieżą , wszystko dzieje się na ostatnią chwilę i w wielkim pośpiechu. Zamówiona na 18 urodziny dla przyjaciółki dzień przed wkroczeniem w dorosły świat oficjalnie , bo przecież jeszcze nie mentalnie i odpowiedzialnie. Tak sądzę , bez urazy.


Właśnie z powodu zbyt małej ilości czasu posunęłam się do niedopuszczalnej w moim świecie lekkiej mistyfikacji , mam nadzieję , że udanej. Wyszło pięknie i obdarowana przyjaciółka może już w swym krótkim , lecz formalnie dorosłym życiu otulić się własnym ocieplaczem , czytając coś z chemii i biologii do matury. Zapewne , gdy przeprowadzi się do akademika wspomni swoją przyjaciółkę i jej matkę , która do nocy szyła tę kołderkę. To bardzo miła dziewczynka.


Jest jednak mała rysa na tym projekcie , kto buszuje w bławatnych sklepach doskonale rozpozna materiał z którego ona powstała. To bawełniana tkanina z nadrukowanym wzorem patchworkowych kwadratów 10 X 10 cm. Nie znalazłam innego sposobu , by tak szybko w jeden wieczór wyczarować patchwork , więc posłużyłam się tym materiałem. W rzeczywistości ominęłam pierwszy i drugi krok w tworzeniu patchworka , czyli nie wycinałam kwadratów i nie zszywałam ich . Od razu przystąpiłam do kanapkowania , pikowania . Następnie doszyłam wykończenie z białej bawełny i rano kołderka była gotowa.



Nie było to takie proste zadanie , gdyż wymiary były bardzo spore 200 x 150 cm , a kolorowe kwadraty wydrukowane były blisko siebie , tak więc po kanapkowaniu musiałam pikować trzy warstwy materiału aż 19 razy w poprzek materiału i 14 wzdłuż , łatwo policzyć ile metrów szwów zapakowałam w tę kołderkę 19 x 150 cm = 2850 cm i jeszcze 14 x 200 cm 2800 cm , razem 5650 cm , czyli prawie 6 metrów w całkowitym skupieniu. A wszystko w jeden wieczór , a jeszcze muszę doliczyć krojenie , spinanie szpilkami i zszywanie brzegów 2 x 7 m - 14 m , ufff z tego wynika , że prawie 20 m bieżących szwów mi wyszło , a i godzina zrobiła się całkiem nocna , a ja wciąż piszę o wieczorze.

To był mój pierwszy i ostatni taki maraton , nigdy więcej nie dam się tak załatwić ha ha ha !


Cieszę się , że rano na szybko udało mi się jeszcze zrobić kilka fotek , by móc wam pokazać mój drugi patchwork , no może to za duże słowo , ale się udało. Córka zadowolona , przyjaciółka jeszcze bardziej więc i ja mam się z czego cieszyć , choć w wielkim pośpiechu.....

Joanna

wtorek, 8 października 2013

SYROP LAWENDOWY PYCHOTKA


Witajcie!
Może Ameryki nie odkryłam , ale tak wspaniale smakuje , że postanowiłam podzielić się z wami moim przepisem. Pomysł narodził się w mojej głowie , podczas pobytu w samym sercu Borów Tucholskich. Piłam tam wyborną herbatę truskawkową z syropem miętowym i tak się zapaliłam do tego pomysłu , że zaraz ugotowałam sobie lawendowy , a czemu by nie ?


Powinnam jeszcze popracować nad kolorem i nawet mam pewien pomysł , jak by tu zmienić kolor z jasnożółtego na fioletowy . Poeksperymentuję z sokiem z czarnych winogron i zobaczymy czy coś ciekawego wyjdzie.


Przepis jest bardzo łatwy. Wystarczy rozpuścić 1 kg cukru w małej ilości wody , zagotować , ciągle mieszając. Do lnianego woreczka wsypać 2 łyżeczki suszonych kwiatów lawendy i wrzucić do garnka z syropem cukrowym. Gotować przez 10 mim , mieszając co jakiś czas. Po tych zabiegach odstawić garnek z ognia , odczekać chwilkę i zlać syrop do butelki , oczywiście bez lnianego woreczka. Butelki muszą być wcześniej wyparzone , ale to przecież nic nowego jeśli chodzi o przetwory.



Tak pozyskany syrop śmiało można stosować do słodzenia czarnych i owocowych herbat , wzbogacać smak herbat białych , zielonych i czerwonych , a także lawendowych drinków na bazie alkoholu. Można sporządzać kisiele o tym ciekawym smaku i polewać nim desery np. lody , budynie waniliowe i inne smakołyki. Syrop lawendowy wspaniale nadaje się również do pieczonego mięsa : żeberek , polędwic i drobiu nadając potrawom niepowtarzalny aromat. Ale by wszystko to przyrządzić potrzeba sporo syropu , więc kto jest ciekawy tego smaku , niech zakasa rękawy i szybciutko sobie taki przysmak wysmaży w swojej kuchni.

Joanna


piątek, 4 października 2013

PIĄTKOWE NIESPODZIANKI


Witajcie!

Dziś dzień niespodzianek. Zwykły piątek , jesień , liście spadają po pierwszych przymrozkach i grabić trzeba. Lubię jesienne porządki w ogrodzie. Pod warstwą ziemi ukryłam już wiele kolorowych tulipanów , żonkili i narcyzów , a pod trawnikiem malutkie cebulki przebiśniegów i krokusów. W tym roku działałam bardzo dużo i wytrwale. Teraz przyszedł czas na wykopywanie bulw dalii i zbieranie nasion na przyszły rok. Zapowiada się słoneczna sobota jak znalazł na takie porządki.
Kiedy zbliża się koniec ogrodniczego sezonu , to dostaję takiej energii do wszelkiego grzebania w ziemi , jakby to była wiosna. Lubię się przygotować do zimowego snu , a wraz ze mną przygotowuję się i rośliny i zwierzęta. Kot częściej podsypia w domu , a i pies jest jakby mniej skory do zabawy i woli wylegiwać się w ostatnich promieniach słońca. Tylko ja mam tyle zapału. Wszystkiego nie dam rady robić na raz , więc odłożyłam na półkę moje robótki i już za nimi tęsknię , ale wyrobić się ze wszystkim muszę , by potem na wiosnę znów cieszyć się kolorowym i pełnym kwiatów ogrodem.
Dobra to tyle opowieści o pracy w glebie , czas na chwalenie i to za sprawą aż dwóch miłych osóbek.

Gdy rano wstałam i zaparzyłam sobie poranną kawkę zajęta rozmyślaniem co mnie dziś czeka , nie przypuszczałam , że będzie  tyle niespodzianek. Po pierwsze dotarła do mnie zła wiadomość o pewnej ANI z bloga  " mój ukochany haft krzyżykowy " , która ogłosiła , że znika z sieci i nie wiem czy jeszcze ją zobaczymy , a to dla mnie wielka szkoda , bo polubiłam do niej zaglądać , pisać z nią i podziwiać jej prace. Mam nadzieję , że Ania jednak się nie odetnie od blogowego światka robótek na zawsze , bo będzie mi jej brakowało.

Zaraz po moich rozmyślaniach nad powodami zniknięcia Ani przyszedł listonosz i przyniósł mi przesyłkę właśnie do niej. W środku miał być tylko materiał , prosto w Włoch , lecz było wiele cudownych niespodzianek , które pragnę wam pokazać. Śliczna zakładka zaraz wylądowała w mojej książce na stoliku nocnym .


Natomiast po śniadaniu z błyskawiczną prędkością wpadła do mnie Maja 71 , prowadząca blog TYMCZASEM ( nie wiem po co wam napisałam jaki blog , przecież wszyscy dobrze Maję znają i kochają ) i pokazała mi świąteczną torebeczkę z APARTa.  Pomyślałam , że może to już czas święta , ale jak bardzo się myliłam. Maja po drodze do pracy schwyciła co było pod ręką i leciała do mnie jak na skrzydłach , by mi ofiarować najlepsze co można komuś dać , pracę swoich rąk.
Zrobiła dla mnie przepiękne skarpetki wełniane . Szczegóły z czego i jak znajdziecie zapewne na jej blogu , więc nie napiszę o tym nic , bo sama nie potrafię takich udziergać. Nauczę się od Maji , zaproponowałam mi , że wszystko mi pokaże , jak tylko kupię odpowiednie druty i wełnę. No i znów będę miała zajęte całe dni. Jak ja to lubię!!!!

 

 Skarpetki pasuję jak ulał , są bardzo pięknie i dokładnie udziergane , co jest charakterystyczne dla wszystkich prac Maji i podziwiajcie zrobienie pięty , ja oniemiałam z wrażenia , jak można tak pięknie wyrobić piętkę.


Rozmiar stopy mam dość spory , więc i skarpetki nie są dla krasnala. Kolor przepiękny wrzosowy. Tak dobrze to ujęłam bo i jest w skarpetkach wpleciona barwa samych kwiatów wrzosu , a także jego brązowych zdrewniałych pędów i srebrnych wypłowiałych od słońca zeszłorocznych łodyg. Idealne połączenie i idealna pora na taki upominek. Dziękuję Ci Maju , za tak piękny prezent jeszcze raz i czekam z niecierpliwością na kursik.


Teraz przyszedł czas na podziękowania dla Ani , o której już pisałam na początku. Zachwyciłam się sercem do ciebie , idealnie nada się do mojej pracowni  , gdy królować w niej będzie kolor różowy , może wiosną. A motywy super się zgrają z jesiennymi nasadzeniami w ogrodzie.


Pochwalę się też pięknym medalionem wyhaftowanym własnoręcznie przez Anię.


Bardzo Ci Aniu dziękuję za tak wypełnioną przesyłkę i apeluję do Ciebie , nie kończ z blogowaniem . Rozumiem 1 post w miesiącu już mnie zadowoli , po tym co napisałaś mi w mailu wiem , że chcesz przewrócić swoje życie do góry nogami i życzę ci by wszystkie twoje plany się ziściły w 150%. Mam tylko dziwne wrażenie , że z wiadomego tylko Tobie powodu pozbywasz się swoich prac krzyżykowych i to mnie najbardziej zmartwiło. Napisz czasem do nas Aniu.

Joanna

No i wiedziałam , że zrobi się rzewnie , a wcale tego nie planowałam.