Witam wszystkich moich bywalców blogowych. Jak obiecałam , pokarzę wam dziś co robiłam podczas ferii w przepięknych włoskich Dolomitach. Nie napiszę już o pysznej jeździe na nartach, ani cudownych włoskich kolacyjkach , tylko o fascynującym zjawisku jakim są robótki ręczne.
Nigdy bym nie przypuszczała , że w samym sercu Alp w maleńkim miasteczku Predazzo , w którym jest tylko jedna główna ulica , znajdę aż 7 sklepików z prześlicznymi materiałami do patchworka , decupagu , scrapbookingu , pasmanterią i innymi bardzo , bardzo interesującymi mnie rzeczami . Co prawda ceny przyprawiają o zawrót głowy , ale są tam wszechobecne przeceny , końcówki serii i można za kilka euro coś dla siebie znaleźć. Tam właśnie udało mi się wypatrzeć dwa kupony materiału , jeden ze wzorem śnieżynkowym, a drugi w serduszka.
Zakupiłam jeszcze po kilka metrów ślicznych tasiemek , bardzo dobrej jakości i będę mogła poszyć sobie kilka ładnych projektów. Uwielbiam wszelkiego rodzaju krateczki , bo są zawsze na czasie i pięknie wyglądają.
Cieszę się ogromnie pokazując wam jeden z tych uroczych sklepów. Tam wszyscy przywiązują wielką wagę do wyglądu i dekoracji domów zarówno w środku jak i na zewnątrz. I pewnie z tej przyczyny jest to istny raj dla takich osób jak ja.
Nie spotkałam w tamtej okolicy stylu vintage , ale to nie była Francja. Kolory najbardziej popularne to czerwień , zieleń i granat , a wszystko podane na wspaniałych lnach i bawełnach.
Kratki , serca i oczywiście motywy górskie , świąteczne i zwierzęce. Dużo haftów krzyżykowych i płaskich.
Prym wiodą tam tkaniny patchworkowe. Jesli ktoś nie potrafi sobie z tym poradzić to znajdują się tam miejsca , gdzie w określonych terminach prowadzone są darmowe kursy . Zajmują się nimi sprzedawcy. Takie przedsięwzięcia zciągają wiele osób dla których robutki ręczne są ważne. Lekcje są niestety tylko w języku włoskim. Odwiedzając alpejskie kraje podziwiam wielki szacunek i przywiązywanie ogromnej wagi do rzeczy wykonanych własnoręcznie. Są one bajońsko drogie i szalenie modne , a na każdym nawet najmniejszym serduszku jest zawieszka z nazwiskiem i adresem wykonawcy tego cudeńka. Przeważnie są to małe kolekcje , więc tym większa ich popularność. Co mnie zaskoczyło to to , że Polacy chętnie płacili po kilkanascie euro za małe zawieszki , niedostrzegając jaki potencjał tkwi w ich własnym kraju. My też tworzymy o wiele piękniejsze rzeczy , wystarczy rozejrzeć się po necie , ale jakoś mało jest osób kupujących. Tak to już jest. Cudze chwalicie , swojego nie znacie.