Translate

poniedziałek, 26 maja 2014

BURZOWO NIEBIESKO.... GRANATOWO


Witajcie!

Dziś ostatnie wiosenne porządki. Dzięki temu , że aura bardzo gorąca przeniosłam się do piwnicy , a tu niespodzianka. Wszechobecny nieład i bałagan. A jak najlepiej się sprząta w piwnicy , właśnie tak , gdy rodzina zajęta jest wzdychaniem o chwilę chodu. Ja zawsze znajdę sobie zajęcie , byle tylko nie słuchać jęków .

Tak pochłonęło mnie to zajęcie , że wyłoniłam się dopiero po wielkich krzykach dochodzących z tarasu. Wszyscy nagle otrząsnęli się z letniego letargu i podnieśli takie larum , że aż mi dreszcz przeszedł. A oto co zobaczyłam.



W stronę naszej dzielnicy pędziła z wielką siłą niesamowicie piękna wiosenna nawałnica. Jestem miłośniczką takich zjawisk pogodowych , więc udało mi się uwiecznić to na fotkach. Jedną z nich wam pokazuję. Działo się , pięknie natura dała upust swej energii. Niesamowity spektakl.


Udało mi się dokończyć zagospodarowywanie zejścia do mojej pracowni. I choć ściany i parapet potrzebują jeszcze remontu , to nie zaszkodzi udekorować takie często uczęszczane miejsce.


Z powodu greckiej barwy betonowych schodów do wystroju najładniej skomponowały mi się dekoracje w kolorach bieli , granatu i błękitu.


Zbyt dużo miejsca tu nie ma , ale zmieściło się stare oldskulowe krzesło rodem z krainy PRL. To na nim znalazła swoje miejsce szydełkowa podusia z koronką i wałeczek pozyskany na wyprzedaży w IKEA.


Do dekoracji użyłam jeszcze emaliowanego pojemnika z pokrywką , który kupiłam na blogowej wystawce , oraz starą dmuchaną butlę na wino , a także dużą lampę naftową , którą już pokazywałam przy okazji letnich postów.


A na koniec na ścianie zawisł mój SAMPLER wyszywany na błękitnej Aidzie 18 . Pokazywałam go już wcześniej na blogu , więc już nie bądę się rozpisywać na temat jego powstawania. Obok obrazka musiał zawisnąć morski akcent , czyli girlanda z patyczków , a w niej zawieszka z motywem klateczki dla ptaszków.

Wyszło słodko i domownicy docenili miejsce spoczynku w połowie schodów , choć nikt tam nie przesiaduje  , to miło upiększyć sobie takie puste miejsce.

Joanna


wtorek, 13 maja 2014

MOJE UKOCHANE MIEJSCE


Witajcie!
Dziękuję na początku za wszystkie komentarze do poprzedniego posta. Dziękuję , że tak mnie wspieracie w pracy nad moim nowym wielkim projektem.


Z przykrością stwierdziłam , że niestety nie wyrobię się z nim do wakacji , i z przykrością będę musiała na ten czas wstrzymać prace nad NOV'ą . Wszystko przez to , że wielkość ramy i potrzebne do tego miejsce ni jak nie zmieści się do wakacyjnego plecaka. BUUUUUUUUU.....!!!!!!!


Poza tym nie chcę , by praca niepotrzebnie się szargała i brudziła. Tak więc pozostał mi jeszcze jakiś miesiąc z hakiem , a jestem już w połowie.


Już dawno zapowiadałam wam , że pokażę jak wygląda moja pracownia w byłym garażu na poziomie -1 . Tym razem w kolorze lnu , bieli i różu. Wkradły mi się też troszkę inne kolorki , ale tak miało być. Tak więc osiągnęłam zamierzony efekt. Mam już dekoracje na lato w kolorze sailingowym czyli jachtowym , tj niebieskim i oczywiście lnianym i białym. Na święta w kolorkach czerwieni , lnu i złota. Oraz na jesień lnu z bielą . Marzy mi się jeszcze kolorek lawendowy , ale z tym to jeszcze tylko pomysł.


Pewnie zastanawiacie się po co mi te wszystkie kolorki. Po prostu lubię zmiany i ruch w interesie. A gdzie przechowuję te wszystkie rzeczy. Otóż dekoracje gwiazdkowe schowałam w białym wiklinowym kufrze , który służy mi jako stolik , co widać na fotkach. Inne kolorki trzymam w drewnianej skrzyni pod starą kołkową kapą. Też znajdziecie na foto.


Wzięłam się trochę za siebie i pooprawiałam moje zaległe hafciarskie prace , które tak długo ukrywałam w szufladzie i wreszcie cieszą moje oko zawieszone na ścianie.


Wzbogaciłam się o starego krawieckiego manekina - faceta , który przez lata służył swą pomocą w stareńkim zakładzie , który przeżył II wojnę światową na strychu , a teraz jest u mnie na emeryturze i choć przebrałam go za babkę , to zaręczam , że jest niewielkiej postury chłopcem . Już sam brak biustu wskazuje na ten fakt. Planuję coś uszyć dla chłopca z lnu , ale teraz mam inną robotę na głowie , a nie chcę gołego faceta , by plątał mi się po moim domu.


Tak więc wyeksponowałam na manekinie ( muszę wymyślić dla niego jakieś imię ) szydełkowe próbki i całe mnóstwo stareńkich zdobycznych bawełnianych koronek.


A na stoliku , cóż miejsce zapchane do ostatniego centymetra. Jak tak patrzę sobie na te fotki , to sama się śmieję , ile tych rzeczy napchałam , na tak małej powierzchni. Ale nic nie będę likwidować , bo uwielbiam tą przestrzeń.
Odzwierciedla ona mój stan umysłu. Napchane i każdym kącie , aż się wysypuje. Taka jestem.


Wszystko pod kolor , nawet na wierzchu koszyka pudrowe różane włóczki , jedna od mojej mentorki Maji 71 , a druga w tym samym kolorze z lumpiku. Coś chciałabym z nich zrobić , ale jeszcze szukam weny , gdyż wełenki różnią się i to znacznie grubością , jak Flip i Flap.


Za fotelem coś się kryje , to klateczka na ptaszki , jeszcze do remontu tam sobie czeka......


Hiacynty to już pewnie ostatnie w tym roku mi zakwitną. W mojej pracowni panuje troszkę inny klimat niż na zewnątrz i kwiaty też się w niej dłużej trzymają. Poza tym celowo sadziłam je w odstępach jednotygodniowych , by stale coś mi zakwitało i udało i się.


Moje ukochane Samplery na lnie zapełniły ścianę nad metalowym łóżkiem i choć są na razie tylko dwa to jakoś tak pełno ich. Trzeci w trakcie roboty jeszcze nie skończony , ale zabiorę go na wakacje , to w deszczowe dni się nim zajmę. Pokazywałam go tutaj   http://mglistysen.blogspot.com/2014/03/nowy-sampler-na-lnie-i-wyniki-candy.html . Do końca pozostała mi jeszcze rameczka , czyli najbardziej nudna część haftu. Powielanie i powielanie tych samych elementów.


A skoro tak się rozmarzyłam na temat wakacji , to muszę już sobie coś przyszykować nowego na ten czas , pewnie znów Sampler na lnie , nuda dla was co.... a ja je uwielbiam i zrobię kolejny. Mam na oku kilka wzorów więc teraz tylko trzeba dokonać selekcji. Może coś mi podpowiecie.


Uwielbiam przesiadywać w tym bajecznym pokoju. Dzielę się nim z każdym potrzebującym , moje córki spraszają tam swoje przypszółki i są w babskim królestwie ile mają ochotę , a pokoik za każdym razem robi na młodym pokoleniu wrażenie.


I powiem wam , że jeszcze nic nikt mi nigdy w pokoju nie zniszczył , a tak wszędzie narzekają na dzisiejszą młodzież , to same bzdury. Młode pokolenie też jest wrażliwe na sztukę , choćby przez małe " s " i w moim wykonaniu.


Pokazałam wam całe 360 stopni mojego ukochanego miejsca , gdzie uwielbiam się zaszyć. Cieszę się , że tak to dziś wygląda , choć włożyłam w to wiele godzin swej pracy , ale za to mniej grosza. Cierpliwie dążyłam do celu i wciąż jeszcze coś poprawiam , ale podoba mi się , bo to przecież mój kąt. Marzy mi się nieosiągalne , całe trzy kondygnacje w takim stylu , ale to tylko moje marzenie. inni domownicy stwierdzili : '"po naszym trupie ". Nie będę czekała...... pozostawię sobie te marzenia.

Joanna