Translate

środa, 29 czerwca 2011

LAMBREKIN W ZACHODZĄCYM SŁOŃCU





Lato , lato , lato w całej swojej krasie otwiera przede mną swoje zakamarki. Będę czerpała całymi garściami. Słońce , morska bryza i gorący piach to wszystko , co mi dziś do szczęścia potrzebne. Uwielbiam te letnie klimaty , pod warunkiem , że od brzegu morza dzieli mnie kilka metrów , a tak właśnie jest tego lata. Mam nadzieję , że w kolejnych latach też nic się nie zmieni. Kiedyś i tak wyprowadzę się na Bornholm. To mój cel i wielkie marzenie , a ja zawsze dostaję to co chcę. Zawsze!!!




W tej wspaniałej naturalnej scenerii dokończyłam mój lambrekin do firanki z batystu i już zaczęłam nową robótkę , ale na razie jestem na starcie i nie ma czym się pochwalić. Lambrekin ma 9 modułów z serduszkami , bo miało być romantycznie. Każdy moduł spokojnie można bez większego wysiłku udziergać w jeden dzionek - to wersja dla mniej zapoznanych z szydełkowymi oczkami , a dla tych bardziej profesjonalnych operatorek szydełka nadmieniam , że 3 modułki wyskoczą z pod ręki w jeden wieczór. Jest więc to bardzo wdzięczna praca. Do tego projektu użyłam bawełnianej nici merceryzowanej DMC TRADITION PLUS rozmiar 10 tj 530 m w jednym motku , zalecana grubość szydełka to 1,5 mm.





Z tego lambrekinu , jak tylko wrócę z wakacji uszyję batystową firankę na jedno z okien mojego letniego azylu. To będzie pierwsza firanka w tym stylu , ale planuję udekorować w ten sposób wszystkie 6 okien , więc upłynie trochę czasu zanim wszystko będzie gotowe , ale do emerytury na pewno zdążę.


Postanowiłam nauczyć się nowej techniki robienia firanek starą , babciną metodą. Jest to tzw. koronka siatkowa , inaczej koronka filet. Znalazłam nawet odpowiedni kurs w Milanówku i wybiorę się tam. Na razie próbuję swoich sił robiąc misterne , koślawe oczka , ale mam już odpowiedni przyrząd do tej zabawy , który wam prezentuję na zdjęciu poniżej. To stare drewniane coś niezbędne do tej robótki. Wygnębiłam je od pewnego rybaka , który używał go do naprawy swoich sieci i to właśnie ten przemiły miłośnik bujania się na maleńkim kutrze pokazał mi jak się robi splot siatki. Siedzę teraz godzinami na plaży i ćwiczę. Może kurs mi się nie przyda , kto wie.

Z gorącej plaży się wam słońce.


Joanna


sobota, 25 czerwca 2011

MIEJSCE BŁOGIEJ LABY



Choć już wakacje , to wcale nie ubyło mi zajęć. Po prostu jedne chętnie zamieniłam na drugie. Zamiast doglądać terminów , obiadków , zajęć pozalekcyjnych moich dzieci , nadrabiam moje
zaległe projekty. Mogę wam pokazać , gdzie mam swoją enklawę spokoju. To tu powstają moje hafty i inne rzeczy szydełkowe. Siadam sobie na ławeczce , popijam dobrą herbatką , a robótka aż się pali w rękach. To moje miejsce LABY.





Do towarzystwa zabieram zawsze ze sobą mój niezbędnik z przyborami do wszelkiego rodzaju robótek , abym nie musiała krążyć i donosić potrzebnych mi rzeczy. Jest też ze mną pewien miesięcznik do którego lubię zaglądać po inspiracje.




Uszyłam sobie też bardzo wygodny i wielofunkcyjny wałeczek. Jest mi niezbędny przy dłuższym wylegiwaniu się na ławeczce. Przydaje się też jako poduszka pod głowę , kiedy chcę troszkę pomarzyć i popatrzeć w niebo.




Jego szycie zajęło mi kilka tygodni , a to z tego powodu , że na początku była tylko koronka. Zakupiłam ją w sklepie z odzieżą używaną , wówczas była dołem bawełnianej sukienki. Kolejny krok to były próby dopasowania odpowiedniej jakości bawełny i to też mi się udało.




Na koniec pozostało mi tylko zrobić odpowiedni projekt i pozszywać całość , a efekty możecie sami ocenić. Romantyczny wałeczek vintage jest już gotowy. Jest bielutki jak letnia chmurka i słodki jak lody waniliowe.

Cieszę się ,że jest tak dużo chętnych , którzy zapisują sie na moje CANDY.
Ściskam wszystkich mocno.
Joanna

środa, 15 czerwca 2011

CANDY NA LATO



Dziś dopadł mnie z za okna deszczowy dzień. Cieszę się nim , bo właśnie w takie dni moje życie wyhamowuje. Mam kilka chwil tylko dla siebie. Nie muszę szaleć w ogrodzie przy moich roślinach , choć bez tego nie ma dla mnie lata. Uwielbiam mój ogród i wszystkie kwiaty , które wykorzystuję do dekoracji moich zdjęć pochodzą właśnie z mojej hodowli.
Wciąż robię rozsady lawendy , a mam już dziesiątki krzaczków. Od wczesnej wiosny mogę cieszyć się kwitnącymi drzewkami oleandrowymi. Po nich zaczynają kwitnąć clematisy-powojniki szlachetne i alpejskie , połączone z pnącymi różami we wspaniałych kolorach.




No cóż przy tej ilości roślin jest co robić. Mój ogród posiada na szczęście automatyczne nawadnianie , co jest moim zbawieniem. W ten sposób oszczędzam i wodę i czas. Jest jeszcze wiele innych roślin , których nazw nie sposób tutaj powymieniać. Nie będę was zanudzać, bo tak jak obiecałam , czas na kolejną zabawę.




CANDY NA POCZĄTEK LATA



czas zacząć. Do przytulania mam dla was lnianą poduszkę o wymiarach 40x40 cm. Do zapinania służą delikatne troczki , a przód zdobi bielutki ornament. Mam nadzieję , że marzyłyście o takiej ozdobie swojego domku. Zapisujcie się zatem na moje candy. Zasady takie jak zawsze. Należy pozostawić komentarz pod postem , a na pasku bocznym swojego bloga umieścić zalinkowane zdjęcie poduszki i datę końca zabawy. Candy potrwa do 19 lipca , a zaraz po tym dniu nastąpi losowanie. Nie zwlekajcie więc z zapisami do zabawy.

Joanna

środa, 1 czerwca 2011

Z NUTĄ MIĘTY



Wszystkich spragnionych zapraszam na moją pyszną kawkę. Wpadłam na przepis całkiem niedawno i jak to zapewne dzieje się w przypadku innych przepisów , całkiem nieoczekiwanie.
Było upalne popołudnie. Słońce zaglądało przez wszystkie okna i szpary do mojej kuchni. Umęczona codziennymi sprawami postanowiłam chwilkę odpocząć przy kawce. Okazało się to jednak zbyt gorącym pomysłem. Kawa poszła w odstawkę.





Kiedy sobie o niej przypomniałam była już zimna. Machinalnie sięgnęłam po dzbanek z mleczkiem i chciałam dolać odrobinę. Stało się jednak inaczej. W imbryczku jeden z domowników zaparzył miętę. Tak oto wylądowała ona w mojej kawce. Na początku chciałam wszystko wylać , ale najpierw spróbowałam i okazało się , że smakuje wyśmienicie. Przypomniały mi się zaraz moje zimowe wypady do Krakowa , do pijalni czekolady Wedla . Smak jest podobny , lecz zamiast czekolady , jest kawa i ta sama delikatna nuta mięty.






Zaraz zabrałam się do kombinowania z tym pomysłem , aby nadać mu bardziej cywilizowany charakter. Wygrzebałam gdzieś z dna szuflady babcine , stare sitko , włożyłam do niego saszetkę z ekspresową miętą , a na dno filiżanki wsypałam rozpuszczalną kawę , oraz kuleczkę z cukru trzcinowego. Zalałam wrzątkiem i otrzymałam całkiem delikatną kawkę z nutą mięty.





Postanowiłam jeszcze poeksperymentować z bardziej wyrazistym aromatem. Zaparzyłam zatem kilka saszetek mięty w dzbanuszku ( potrzymałam go ze 20 min na podgrzewaczu , aby wywar był mocny ) i tak przestudzony dolewałam do kawki rozpuszczalnej. W ten sposób mogłam dowolnie regulować natężenie miętowego smaku w napoju. Polecam wam wykonać próbę smaku i zrobić sobie w upalny dzień taki przysmak , zamiast zwykle pitej małej czarnej.
Muszę jeszcze sprawdzić napar z mojej miętki rosnącej w ogrodzie.



Czas nieubłaganie przeleciał mi między palcami , niedawno ogłaszałam CANDY dla was , a dziś chcę podać jego zwycięzcę. Zgłosiło się do mnie aż 105 osób i pozostawiło swoje komentarze. Miałma nie lada zabawę z wpisaniem wszystkich chętnych na karteczki do losowania. Zamieszałam w szklanej kuli ( używam ją zazwyczaj do ponczu w letni wieczór ) i po wydobyciu karteczki zobaczyłam napis:

.......................MAHRIAN.......................


Gratuluję zwycięstwa i czekam na wiadomość e mail.

Wszystkim , którzy brali udział w zabawie bardzo dziękuję i zaraz zapraszam na następne Candy , które ujawnię w kolejnym poście. Mogę tylko uchylić rąbka tajemnicy , będzie to jedna z moich poduszek.

Pytacie mnie o adres sklepu w jakim kupiłam kulki na naszyjnik. Muszę zatem zdradzić. Sklep mieści się w Toruniu przy ulicy Kopernika. , dokładnie pod wielką pasmanterią , więc jeśli ktoś będzie w grodzie Kopernika to polecam. Kule są w ciągłej sprzedaży .

Pytacie mnie jeszcze o rozmiar kul. Wszystkie są tej samej wielkości małej morelki.
Popatrzcie jeszcze na Allegro , sama tam nie szukałam , ale blogowiczki cosik tam znalazły.

Dziękuję , że jesteście i mogę wam tyle powiedzieć.
Joanna