Translate

wtorek, 17 listopada 2015

UROCZY ŚRODEK


Witajcie!
Sampler się dzieje. To nasz wspólny sal . Wyszywamy go razem z Elą z bloga Made by Ela . Nie jest super łatwo. Choć na początku nie widziałam tych trudności. Praca jednak postępuje do przodu.


Przez dwa miesiące czyli cały wrzesień i październik zajęło mi wyszycie samego środeczka tego Samplera. Oczywiście muszę się zaraz wam tym pochwalić . A co taka jestem.


Sampler wyszywam na materiale BELFAST 32 ct , po raz pierwszy na tak luźnym lnie. Trudno mi się z tym pogodzić. Niestety nie miałam innego wyboru , gdyż w tym samplerze jest kilka trudnych elementów z którymi przyszło mi się zmierzyć.


Po pierwsze to kilkanaście elementów krzyżykami jeden na jeden. Oznacza to , że wyszywam krateczka w krateczkę. I tak teraz wygląda to prześliczne serce , na fotce u góry , krzyżyki co nitkę i obwódka co dwie nitki. Prawda , że jest znaczna różnica. To właśnie zdecydowało o wyborze Belfastu 32 ct do tego Samplera. 


Na początku robiłam podchody do mojego ukochanego polskiego lnu z Kamiennej Góry , ale poległam na gęstości splotu. Choć nawet wypatrzyłabym oczy robiąc te najmniejsze krzyżyki , chyba 10 razy dłużej , to w żaden sposób nie mogłam dopasować tak maleńkich koralików , nawet osławione TAHO 11 okazały się zbyt ordynarne. 


Tak więc pozostałam namówiona przez Elę do Belfastu i tak pozostało. Mogę jeszcze ponarzekać. Popatrzcie nawet najciemniejszy z dwóch Belfastów nie jest tak piękny kolorystycznie jak len w moich poprzednich Samplerach. Len z Kamiennej Góry , który kupuję w firmie BIOTEXTIL ma piękny , naturalny , głęboki kolor , czego nie mogę powiedzieć o Zweigarcie. Nie wiem na czym to polega , ale kolor troszkę zbyt mało uwydatnia biel muliny DMC.


Nie wiem jak to się dzieje , ale biel moja , a biel Eli to dwa różne światy. Choć wyszywamy obydwie białą muliną DMC , to widząc na żywo Sampler Eli miałam wrażenie , że jej nitka jest bielsza od mojej. Nie jest to spowodowane czystością pracy , gdyż zawsze o ten aspekt bardzo dbam. Myślę , że zależy to od napięcia nici. Może po skończeniu Samplera , po wypraniu i wyprasowaniu , ten efekt zniknie.


To tyle minusów , teraz plusy. Po pokonaniu środkowego motywu serca , które ma rozmiar 120 na 110 drobniutkich krzyżyczków , zaczęłam wreszcie zapełniać tło innymi motywami. Na razie jeszcze tego nie pokażę , niech to będzie taka moja niespodzianka dla was na przyszłość. Przyjęłam sobie pewien plan pokazywania kolejnych etapów , abyście widzieli jak fajnie ta praca narasta.


Pierwsze środkowe serce , potem kolejne litery co dwie nitki , następnie motywy znów nitka po nitce , które uzupełnią całe pole haftu , a na koniec wisienki na torcie czyli koraliki . Haft sprawia mi tyle radości , tyle jest w nim niespodzianek , półkrzyżyków , pikotek , backstitch'ów , pojedynczych oczek przytrzymywanych ( zwanych pojedynczym łańcuszkiem ) a na koniec koraliki i jeszcze dwa rodzaje krzyżyków. Ufff , trzeba się napocić , ale co tam , liczy się wspólny Sal z Elą i cała frajda ze wspólnego haftowania , oraz efekt końcowy , ale do tego jeszcze długa droga. 

Kibicujcie nam , tu nie będzie przegranych , same tylko zwycięstwa. 

Joanna




środa, 4 listopada 2015

SZYDEŁKOWE LAMPIONY



Witajcie!

Gdy za oknem szybciej robi się ciemno podświadomie dążymy do jasności , choćby tej od zwykłej świecy. Tak jesteśmy zaprogramowani przez naturę . W naszych genach od początku człowieczeństwa zbieramy informacje nie tylko jak ma wyglądać nasz organizm , jak funkcjonować , ale także jak sobie radzić w różnych podstawowych życiowych sytuacjach. Są to ,, pierwotne instynkty ". Zastanawiałam się kiedyś jak to jest , że brak słonecznego światła i związany z tym dyskomfort zniknął , gdy przeprowadziłam się z bloku do domku. Dlaczego , kiedy jestem na nartach nie trapi mnie przygnębienie , rozkojarzenie i ciągła chęć zapadnięcia w zimowy sen. Odpowiedź napatoczyła się sama i to całkiem niedawno.


Wszystko przez nasze ludzkie geny. Przeczytałam , że brak słonecznego światła , tak doskwierający mi zimą , zastąpiłam ogniem z kominka . Nigdy o tym tak nie myślałam. Wystarczy otoczyć się migającym , kojącym naturalnym światłem , by zniknął problem jesienno-zimowej chandry. Tak więc działam jak moi pra przodkowie. Gdy za oknem ciemno i zimno , siadam w mojej jaskini przy ognisku i patrząc w ogień napawam się jego blaskiem i ciepłem , jak letnim słońcem. To na prawdę działa.


Koniecznie musicie to wypróbować i mi napisać , czy też tak czujecie. Dla wszystkich tych , którzy nie mają takiej możliwości namiastka ognia w czterech ścianach. Lampiony. One też pomagają. Starają się jak mogą by było miło i pięknie.


Już kiedyś pokazywałam wam jak zrobić łatwo i tanio takie świecące cuda. Dziś kolejny sposób na ich upiększenie. Do dekoracji lampionów użyłam papierowych serwetek , tak było , a dziś nowa odsłona. Lampiony z szydełkowymi ubrankami. Prezentują się prześlicznie , a na ścianach malują najbardziej wymyślne , mrugające cienie.


Co jest potrzebne by taki lampion wykonać samodzielnie ? Pierwsza rzecz to duży słój. Im ładniejszy tym lepiej , ja jednak pokazuję wam , że nawet zwykły Twist po ogórkach też się nadaje. Druga podstawowa rzecz to szydełkowa serwetka. Dla kogoś kto potrafi sobie takową wykonać w dwa wieczory , to sprawa prosta. Jeśli jednak do szydełka wam daleko , to warto rozejrzeć się w sklepach z używaną odzieżą w kąciku z bielizną . Tam na pewno znajdziecie coś co spełni wasze oczekiwania. Potrzebna jeszcze będzie  bawełniana  nić , lub sznurek  , cukier puder  , giętki drucik oraz świeczka lub tealight. Fotka dolna doskonale obrazuje jak mało potrzeba by być szczęśliwym w jesienno - zimowy wieczór.


Zastanawia was pewnie po co nam cukier puder. Moja babcia tak robiła i ja tak zrobiłam teraz , a efekt jest zaskakująco dobry. Z cukru pudru i wrzątku zrobiłam lukier. Zanurzyłam w nim serwetkę i delikatnie ułożyłam ją na słoiku. Pozostawiłam do wyschnięcia. Następnie zdjęłam serwetkę , która nabrała półokrągłego kształtu , słoik umyłam , by się nie kleił a następnie udekorowałam słój za pomocą szydełkowej serwetki i bawełnianej nici . Wyszło pięknie. Z przodu serwetka z tyły plecionka jak w damskim gorsecie. Do tego na szyjce słoja umieściłam drucik na skandynawski sposób , by powstał pałączek potrzebny do przenoszenia lampionu.


Tak oto powstały moje lampiony na ten rok. Tak bardzo lubię się nimi otaczać , wciąż zmieniam dekoracje , poszukuję nowych pomysłów , w zależności , gdzie jestem. Kocham to migoczące światełko w moim otoczeniu.


Moje pomysły zawsze są bardzo proste , łatwo je zrobić we własnym domu , bez zbędnych wydatków. Tak lubię najbardziej. Czasem jednak tak się nie da , ale zawsze warto spróbować. Poza tym fajnie jest mieć coś wyjątkowego , zrobionego własnoręcznie , coś czego w sklepie nie można kupić , co nie jest popularnie mówiąc oklepane.

Życzę miłych wieczorów 
Joanna