Translate

piątek, 28 września 2012

HAFT WSTĄŻECZKOWY NA JEDWABIU

 

Witajcie!
Tak , tak dobrze widzicie , znów dopadła mnie chęć zrobienia czegoś innego niż mój ukochany haft krzyżykowy. Co prawda , nie mogę bez niego normalnie funkcjonować , ale pragnę również rozwijać się w innych technikach . Szkoła , jaką dała mi Margott z bloga A wszystko co kocham , procentuje . Oglądając jej prace z pewnością zachwycicie się tak jak ja. Nic prostrzego , igła w rękę i do dzieła. Nie jest to znów takie proste ( dla mnie ) , choć nie brak mi zapału , a tylko czasu , to bardzo się stresuję przy każdym najmniejszym elemenciku. Może , gdy nabiorę większej wprawy i powyszywam tyle lat co Margott , to nabiorę więcej pewności siebie.


Na razie jednak wciąż raczkuję w tej technice i aż boję się spróbować dodać kolejny etap tzn. element 100% 3D , choć jeden malusieńki. Po prostu odkładam tę chwilę w nieskończoność. Może , gdybym popatrzyła jak ta niesamowicie zdolna osóbka to robi , tak w cztery oczy , w realu , to byłoby mi łatwiej. Niestety , to nie możliwe. Może kiedyś doczekam się jakiejś publikacji z jej strony. To byłoby cudowne. Na razie tylko pozostaje mi to co pokazuje na blogu i jej pomoc mailowa , za którą jestem jej bardzo wdzięczna.


Nie staram się w rzadnym przypadku kopiować jej wzorów , bo to plagiat i chcę , by moje prace zawsze odzwierciedlały tylko to co mi w duszy gra , ale kiedy mam od niej jedwabne wstążki i inne nici pofarbowane jej dłońmi , to nie ma siły , że troszkę zbliżam się tematem do jej prac. Czego pewnie nie można powiedzieć o technice.


Zapraszam was jednak do spróbowania , tego cudownego , delikatnego haftu . Odwiedzajcie Margott na jej blogu , a na pewno wam też pomoże , tak jak mi , zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi i jak się do tego zabrać profesjonalnie. Podstawą są przede wszystkim jedwabne wstążeczki , bo bez nich ani rusz. Nie można ich zastąpić niczym innym , gdyż wówczas cały delikatny czar pryśnie. Ja użyłam kilku odcieni delikatnego różu , który podesłała mi Margott , oraz jej barwionych nici jedwabnych i alpaki. Jestem bardzo zadowolona z efektu.


Popełniłam kilka niewidocznych dziś błędów , gdyż nie przewidziałam , że nie można prać ( przynajmniej tak mi się wydaje ) haftu po jego zakończeniu , gdyż prasowanie psuje cały efekt wypukłości. Muszę dopytać Margott , jak ona sobie z tym radzi. Trzeba bardzo uważać z rysowaniem ołówkiem wzoru , by nie było widać kreski. Ona pewnie nie ma takich zmartwień jak ja , bo podejrzewam , że wyszywa z głowy.


Podsumowując jednak myślę , że udało mi się zaaranżować miejsce na wszystkie nici i akcesoria , które skryję przed bałaganem w tym cudnym różowym pudełku. Haft na Polskim jedwabiu z Milanówka jest  bardzo piękny , tym bardziej , że kolorki i przetarcia na narożnikach tworzą niepowtażalny klimat , to takie delikatne zestawienie.

Dziękuję , że mogłam Wam to wszystko pokazać , że mnie odwiedzacie i podpatrujecie , to co dzieje się u mnie. Miłych jesiennych dni Wam życzę.
Joanna


poniedziałek, 17 września 2012

CANDY NA JESIENNE DNI

 

Już dawno miałam pokazać wam , co wyszło z mojego szycia maszynowego , ale jakoś tak mi uciekło w czasie. Może więc rumianki nie kwitną już na waszych łąkach . U mnie nadal jest kwietnie , choć zioła są pożądnie wysuszone. Jak wiadomo , by zachowały swoje właściwości trzeba o nich pomyśleć i zachować do zimy w lnianych woreczkach.


Postanowiłam więc uszyć dla nich kieszonki. Nie jest to typowe miejsce przechowywania suszonych listków , więc zastosowań może być wiele. Do kompletu powstała też niewielka podusia i woreczek np. na lawendę. Wszystko ozdobiłam transferem we francuskich klimatach. A żeby było jeszcze bardziej oryginalnie napisy , które owstały na bieluśkim tle zostały przeze mnie postarzone. Zrobiam to przy pomocy bardzo nagrzanego żelazka. Wyszło bardzo , bardzo klimatycznie.


Na górnym rancie organizera jest tunel , gdzie ukryłam tasiemkę , co pozwala zawiesić kieszonki w dowolnym miejscu. Kieszonki za sprawą sprytnego szycia rozszerzają się ku górze , co czyni całość bardzo funkcjonalną. Organizer pomieści wiele rzeczy , można go dokładnie wypchać wszystkimi przydasiami , na jakie ma się ochotę.


Transfer wykonałam taką techniką , że nie ma problemu z praniem , czy prasowaniem , bo jak wiadomo białe rzeczy szybko się brudzą . Nie ma na nim także błyszczących śladów po zabezpieczeniu. Po prostu zrobiony jest inną techniką niż transfer , gdzie używa się specjalnego płynu , który nakłada się warstwami , a potem namacza.


Gdy wszystko jest już jasne czas na ogłoszenie CANDY.  Jak we wszystkich tego typu zabawach zasady są niezmienne. Wystarczy tylko umieścić zalinkowane zdjęcie z terminem do 16 .10. na pasku bocznym swojego bloga i wpisać się w komentarzach , bym wiedziała z kim mam do czynienia.

Pozostało mi tylko życzyć wam szczęścia w losowaniu.
Joanna



wtorek, 11 września 2012

SPEŁNIONE MARZENIA


Witajcie !
Jakoś mam tyle spraw na głowie , że czas umyka mi przez palce jak szalony. Już tak dawno nie pokazywałam nic nowego. Przyznam się , że nie leniuchuję , lecz haft pochłania sporo czasu i nowe wytworki nie ukażą się na materiale z dnia na dzień. Pokażę wam jednak mój obrazek z przed lat. Wyszyłam go na zamówienie.



A po kilkunastu latach dostałam te oto zdjęcia. Zupełnie byłam tym zaskoczona , że gdzieś w świecie 1000 km ode mnie , jest dom w którym jego mieszkańcy przy codziennym śniadanku patrzą na mój hafcik. Tak dokładnie nie pamiętam , kiedy on powstał , może z 15 lat temu. Tak już tyle czasu minęło od powstania tego kuchennego , słonecznego obrazka. Nadal jednak nic nie stracił ze swoich cytrusowych , pomarańczowych kolorów. Wszystko za sprawą nici DMC. Zawsze używam najwyższej jakości nici i materiałów , by przetrwały lata. Schemat zaczerpnęłam z Włoskiej gazety LE IDEE DI SUSSANA , kiedyś  nie było internetu . Wyszywałam go na Aidzie O zgrozo 14 - kiedy to było , minęły całe wieki i moda jest nieco inna , ale i tak pochlebia mi ten widok , tyle lat.......

A jak ma się tytuł posta do moich zdjęć , otóż pierwsze z nich mówi samo a siebie. Wszystkie kolory DMC znalazły cieplutką przystań w mojej pracowni , a to zawsze było moje hafciarskie marzenie. Zamieszkały w pięknej drewnianej szafeczce i wystarczą mi chyba aż do emerytury.

Miłego wieczoru dla wszystkich moich obserwatorów i takich , co wpadają tu incognito.
Joanna