Witajcie!
Jak widzicie nie zaprzątam sobie głowy tylko Samplerami na lnie. Dla ciała też coś robię.
Już minęło lato i mój coroczny sezon lawendowy czas zamknąć. Ubiegła zima była bardzo łaskawa dla 34 krzaczków lawendowych w moim ogródku. Pięknie zakwitły nowe odmiany. Krzak białej i różowej lawendy prezentował się na prawdę prześlicznie. Niestety to tylko walor wizualny , gdyż nie ma tak mocnego aromatu jak lawenda lekarska , która zdominowała mój skrawek świata.
W połowie lipca , gdy wszystkie lawendowe pączki były już dorosłe przystąpiłam do lawendokosów. Było tego na prawdę dużo. Pogoda dopisała i udało mi się pozyskać na prawdę dużo , dużo pachnących gałązek.
Taka mała dygresja- trzeba dobrze zaplanować moment cięcia. Kwiaty nie mogą być zbyt młode, ale także zbyt rozwinięte , gdyż wówczas tracą tak cenny aromat i pozostaje tylko sianko.
Kolejny etap tego przedsięwzięcia to pęczkowanie i suszenie. Jak wiadomo wszem i wobec suszarnia musi być przewiewna , sucha , zacieniona. Moją suszarnią stał się ogród zimowy. Bym mogła użyć lawendy w celach spożywczych , zrezygnowałam z suszenia na wolnym powietrzu ze względu na owady i ptaki. Tak więc sądzę , że uzyskałam kwiaty w wersji super -bio.
Teraz zajmuję się systematycznie oddzielaniem kwiatostanów od zasuszonych łodyżek .Nie jest to szybkie zajęcie , gdyż staram się nie uronić żadnego kwiatka. Jest to miłe zajęcie i taki aromat unosi się w całym domu , że aż przyjemnie.
Co zaplanowałam zrobić z tym urobkiem. Oczywiście
HERBATĘ LAWENDOWĄ
Zaopatrzyłam się już w profesjonalne celofanowe paczuszki , które napełniam mieszanką herbaty. Jeśli ktoś chciałby jej posmakować to zapraszam. Uprzedzam , jednak , że to nie jest sprzedaż. Kosztem jest jedynie sporządzenie mieszanki herbat ( receptura autorska ) , opakowanie oraz przesyłka. Akcja trwa tylko do wyczerpania zapasów. Wystarczy napisać do mnie maila.
Tak się cieszę z mojej herbaty , gdyż jest ona ewenementem na naszym ryneczku. Przeszukałam internet i oto w co się zaopatrzyłam. Jedyny taki produkt na rynku , jaki znalazłam to biała herbata aromatyzowana lawendą , a piszą na opakowaniu " Tea if Life ". Dla mnie osobiście to jakieś nieporozumienie.
A w środku saszetki , zobaczcie sami , tylko odważony herbaciany pył , pewnie zmieciony z pod maszyny do pakowania. I te przyciągające napisy " White Tea and Natural Lavender " . Pytam się jak w tym natura. Może aromat jest naturalny , nie wiem .
Nie jest moją intencją narzekanie na ten produkt , ani też reklama mojej herbaty , ale ja wiem z czego ją zrobiłam i gdzie rosła moja lawenda.
Dla ciekawskich zatem napiszę , że moje krzaki to lawenda lekarska , która rośnie od 8 lat w moim ogrodzie . Nie jest zasilana żadnymi nawozami sztucznymi , ani opryskiwana. A mieszkam w trzystopniowej strefie ochronnej rzeki BRDY , co wyklucza ustawowo taką ingerencję.
Więcej o mojej lawendzie w poście http://mglistysen.blogspot.com/2012/06/lawendowa-herbata.html
Pozdrawiam wszystkich którzy tu zaglądają.
Joanna