Translate

wtorek, 29 maja 2012

SAMPLER CZYLI LEN ZA SZYBKĄ


Dziś częściowa odsłona mojego twórczego zakamarka , który mozolnie powstaje w miejscu dawnego garażu na pięterze - 1/2. Tak , kiedyś tu był pokój na autko , ale nie spełniał swojego zadania . Kiedy nabyliśmy dom w pięknej okolicy , był cały do remontu i miał garaż. Początkowo miało tak zostać , lecz gdy przyszła śnieżna zima , okazało się , że są poważne problemy z wyjazdem pod górkę po oblodzonym podjeździe , że jest zbyt stromo i ciasno , a samochód tańczy od lewej do prawej burty. Tak więc zamiast bramy wstawiliśmy wielkie okno i mam teraz moją pracownię. Marzy mi się w niej prawdziwy ogień , ale nie wszystko na raz. Na razie ustawiłam już kilka mebelków i poszukuję stołu na toczonych nogach. Zobaczymy kiedy go upoluję.


Sampler , nad którym się napociłam wiele dni , doczekał się wreszcie odpowiedniej oprawy. Robiłam go w zeszłym roku na wakacjach i w dalszym ciągu przypomina mi tamte cudowne , beztroskie dni i ciepełko. Deszczu nie pamiętam , gdyż w każdy taki dzień pilnie dziergałam i nie oglądałam się co się dzieje  za oknem. Obrazek powstał na lnie do haftu , oczywiście krzyżykiem , co widać dokładnie. Haft jest bardzo drobny , wyszyty białą mulinką z kłębka. Tak , nikt się nie przesłyszał , dawno temu udało mi się kupić cały kłębek muliny.  Jest fantastyczna , przy biełych haftach. Odwijam tylko ile potrzebuję i dzielę  na 3 pasma po 2 nitki i co najważniejsze , nigdy się nie kończy - na razie.


W tym miejscu muszę koniecznie podziękować Maji 71(htpp://tymczasem-maja71.blogspot.com) , która zawsze wesprze mnie super dobrą radą , za to , że podpowiedziała mi , gdzie mam udać się z moim haftem , by był pięknie oprawiony , oraz użyczyła mi wzoru , o czym pisałam już latem. Dobrze mieć takiego dobrego duszka w okolicy. Jeśli ktoś z was wyszywał już na lnie , to doskonale wie , jaki to trudny materiał. Praca z nim wymaga tamborka i dobrze wyrobionej ręki. Nie można zbyt zaciskać nitki , ale także haftować zbyt luźno. Na koniec oprawa , też nie łatwa. W moim przypadku trwało to prawie rok.


Na początku delikatnie wyprałam w rękach moje wypociny , podsuszyłam i wyprasowałam , nadmienię , że kilka razy , bo len taki już jest. Potem na lewej stronie na gorąco przykleiłam flizelinkę , by nitki materiału nie " tańczyły". Ale i to na nic się nie zdało. a radą Maji umocowałam haft na cieniutkiej desce i wydawało mi się , że teraz będzie już super. Jednak pan ramkarz , jak go nazywam , nie był zadowolony z tak przygotowanego obrazka. Umówiłam się z nim , że na jego odpowiedzialność , zdejmę robótkę z deski , a on oprawi mi ją po swojemu. Wyobraźcie sobie , jak waliło mi serce , gdy szłam odebrać gotowy obrazek. Muszę przyznać , że jestem zadowolona tak na 85% , ale nie miałam już siły na jakieś tam wymysły. Sprawa została zamknięta , mam nadzieję , że odbędzie się bez reklamacji , tzn haft nie spłynie i nie powstaną powietrzne brzuchy. Dziś wygląda ślicznie i delikatnie. Wielkość oprawy to 59x60 cm , a haftu 40x42 cm. Moim zamysłem było przykrycie go w klasycznym szkłem. Pomimo tego , iż nie wszystkim się podoba pobłysk i odbicia , które powstają na tafli , ale ja uwielbiam ten czar , co widać na zdjęciu u dołu. Haft to delikatna koronka do bieluśkiego wnętrza. Ramka ma kolor srebrno złoty , choć nie udało mi się tego uchwycić na zdjęciu i idealnie podkreśla lniany materiał. Jest perfekcyjnie.


Nie dajcie się tylko zwieźć tej wszechobecnej bieli i stylowi vintage. Muszę to powiedzieć , to tylko moje atelieu , pracownia i azyl , reszta domu ma kolory normalne - na razie. Mam nadzieję , że nikt z domowników tego nie podczytuje , bo mają nadzieję żyć w świecie kolorów , a ja , no cóż niekoniecznie.

Dziękuję za wspaniałe e-maile i komentarze po ostatnim słodkim poście.
Joanna

wtorek, 22 maja 2012

TORT 3 D


 Witajcie w tak piękny i letni dzień , choć to jeszcze środek wiosny. Zapraszam was dziś do mojej kuchni , gdzie powstają przeróżne smakołyki. Rzadko coś pokazuję , bo nie to jest tematem moich blogowych postów. Nie lubię pisać o kotletach i sałatkach , ani klopsach. To pozostawiam innym blogerkom. Zachęcam was jednak do upieczenia wspaniałego tortu 3D. Może wygląda to dosyć skomplikowanie , ale takie wcale trudne nie jest. Jak widać na zdjęciach tort nie jest idealnie gładki jak z cukierni , ale to jego zaleta , nie wada. Zrobiony tylko z naturalnych produktów i bez polepszaczy zadowoli wszystkoch smakoszy.


Cała zaleta tego ciasta , to jego kształt i wygląd , gdyż pod lukrem kryje się najzwyklejszy , ale najwspanialszy biszkopt z przepysznym kremem. Jak to zrobić? Poczytajcie , a uda wam się na 100%.

Trzeba upiec dwa biszkopty , najlepiej po kolei. Oto mój przepis niezawodny. 4 jajka zmiksować na pulchną masę ze szklanką miałkiego cukru , dodać 3/4 szklanki mąki tortowej i 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej ( mąkę wymieszać delikatnie bez użycia robota kuchennego) i ciasto gotowe. Przełożyć je do tortownicy ( średnica 24 cm) wysmarowanej tłuszczem i posypanej mąką. Piec w nagrzanym piekarniku w temp 175 C . Jeśli udało wam się je już upiec , to czas na krem.


Krem jest również wspaniały i smaczny , choć do niego potrzeba 2 kostki ciepłego masła , 10 łyżek cukru pudru , cukier waniliowy , 4 jajka , 1 serek homogenizowany waniliowy i 4 listki żelatyny , oraz 100g spirytusu. Na początek wyparzam jajka , bo to podstawa , przy surowych kremach. Następnie miksuję je na puszystą masę wraz z cukrem pudrem i cukrem waniliowym. W drugim naczyniu ucieram masło i stopniowo dodaję puszysty sos z jajek i cukru. Potem czas na serek waniliowy i spirytus. Wlewam go bardzo delikatnie , po jednej łyżce , w czasie miksowania i smakuję , by krem nie był za ostry. Na koniec dodaję stopniowo żelatynę rozpuszczoną w małej ilości gorącej wody( trzeba troszkę przestudzić) i gotowe.


Tak więc mamy już 2 biszkopty i krem , pora teraz zabrać się za formowanie tortu. Biszkopty przekrajam na połówki i smaruję kremem. Najpierw pierwszy krążek , następnie przykrywam go drugim kółkiem. Kolejne dwa przycinam tak, by powstał idealny rozmiar 2 piętra. Używam do tego metalowego , rególowanego koła . Tak powstają 2 średnie koła , a odpadem są 2 okręgi , które stworzą 3 piętro. Piętro 1 jest już gotowe. Teraz smaruję krążki śrdnie kremem i układam je na torcie. By wszystko się dobrze trzymało i nie rozjechało , przycinam słomki do napojów i wtykam je w środek ciasta , dla utrzymania ciężaru ostatniego piętra i by zapobiec wędrówce ciasta na boki. Ostatnie piętro powstaje z posmarowanych kremem i zwinętych w ślimaczki 2 okręgów , które nadziewam na wystające słomki i już mam kształt 3D. Całość wstawiam na kilka godzin do lodówki , by wszystko dobrze zastygło.

Może tak jak sobie czytacie , to wszystko wydaje się takie długie , skomplikowane i trudne , ale tak nie jest. To wspaniała zabawa , a napisałam tu krok po kroku , bo wiem , że niektórzy z moich gości chcą wiedzieć wszystko po kolei. Sama też nie lubię przepisów typu składniki : i połączyć i gotowe. Taka zabawa to w tort 3 D to dla mnie super relax i zaspokojenie moich twórczych zapędów. Muszę przecież robić coś z rękami.

Kiedy tort już schłodził się w lodówce mam czas na zrobienie piankowego , różanego lukru. Kolory zewnętrzne , mogą być dowolne i nie raz już pisałam o tym jak je uzuskać , ale mogę jeszcze raz przypomnieć. Żółty - kurkuma , różowy - koncentrat barszczu , zielony - surowy sok z pora , błękitny-kurkuma i sok z pora. Pamiętajcie jednak , że kolorowanie w ten sposób daje bardzo delikatne barwy-pudrowe , gdyż dodajemy tylko odrobinę pigmentów , by lukier nie zmienił smaku.

Lukier piankowy robię w następujący sposób. Ubijam pianę z trzech jajek , dodaję podczas miksowania 300-350 gram cukru pudru i kolor , a na koniec rozpuszczoną żelatynę ( 3 płatki ). Wkładam masę do rękawa cukierniczego i nie zwlekając dekoruję lukrem tort zaczynając od góry , do dołu. Kiedy wszystko jest już znakomicie polukrowane pozostawiam tort do wyschnięcia w chłodnym miejscu , a kiedy wyschnie dekoruję żywymi kwiatami i zajadam się nim z moimi gośćmi. Do dekoracji używam tylko delikatnych kwiatków z mojego ogrodu i łąki nieopodal , ale w zimie , gdy dostępne są tylko cięte kwiaty , doskonale sprawdzają się róże i storczyki , oraz gipsówka.
Zachęcam wszystkich do spróbowania takiej radosnej i słodkiej twórczości.
Joanna

środa, 16 maja 2012

Nowe kolory DMC



Witajcie!
Dziś pokażę wam jakie efekty można uzyskać łącząc kolory mulinek we własnym kąciku hafciarskim. To taki mój prywatny eksperyment. Nie wiem , czy już wpadłyście na to , jak w bezpieczny sposób dorobić się dodatkowej palety kolorystycznej , gdzie możliwość kombinacji jest , jak dla mnie , nie do przeliczenia. Może już kiedyś tak robiłyście , ale dla mnie to nowość.


Wpadłam na ten patent poszukując kolorów potrzebnych do wyhaftowania takiego oto milutkiego , maleńkiego samplerka. Jego wzór znajdziecie w poprzednich moich postach , więc już go dziś nie udostępnię. Niestety nie mogłam znaleźć koloru idealnego , jak na zdjęciu gotowego haftu , gdyż internet nieco kłamie i kolor podany , nie jest osiągalny w zasobach DMC.


Muszę się jeszcze przyznać , że ta barwa , którą otrzymałam , nie jest doskonała , ale spodobał mi się ten melanż. Wspaniale pasuje  do błękitnego , ceramicznego serca i wianuszka z gałązek clematisu. Tak to już jest w moim ogrodzie , że na kompost nic nie trafia. Wianek uplotłam z zeszłorocznych zeschłych pędów , bo i tak musiałam wszystko poprzycinać po ostrej i niszczącej zimie. Teraz cieszy moje oczy w takiej formie , a clematis pięknie odrasta i zaczyna się zielenić.


Do haftu użyłam nici DMC nr 4145 oraz 4020. Na białej Aidzie 18 wyszywałam dwiema nitkami mulinki , biorąc po jednej niteczce z każdego koloru. Nie miałam  problemów z plątaniem się nici , gdyż DMC to dla mnie najwyższa jakość .


Jestem zadowolona z efektów i poeksperymentuję na pewno jeszcze nie jeden raz. Was też do tego zachęcam . Nie wszystko da się kupić , czasem warto zajrzeć do szuflady i skorzystać z jej zawartości. Tak szybko mijają mi dni , że dopiero dziś spojrzałam do bloga i aż złapałam się za głowę . Jak ja długo nic nie pisałam.

Całusy i uściski dla wszystkich moich bywalców.
Joanna