Długo , oj , długo mnie nie było w tym cieplutkim i milutkim miejscu , miejscu jak z filmu o Surogatach . A warto go obejrzeć i zobaczyć jak wyglądać będzie świat za kilka lat i jak trudno będzie się nam obejść bez wirtualnej rzeczywistości. Brr! Straszna perspektywa , ale zakończenie jak zwykle - Happy End- powiedzmy.
Pora jednak zejść na ziemię i oczywiście zaglądnąć do pracowni. Tyle się u mnie ostatnio dzieje , że pewnie nie odkryję Ameryki , pisząc -Świat zawirował z podwójną prędkością , ale podobno tylko tu w Polsce. We Włoszech , Francji a także w Niemczech dalej 1 godzina ma 60 minut , a u mnie tylko 30 , co za pech. Mam nadzieję , że nie tylko ja mam taki problem , gdy zbliża się grudzień , a z nim wspaniały czas Świąt i Nowego Roku.
Już zaczynam się szykować na to wielkie , rodzinne święto spokoju i perfekcyjnie wysprzątanego domu. Oj mam co robić , mam. Na razie planuję i planuję , a czasem kupuję i kupuję i nie zostawiam nic na ostatnią chwilę. Harmonogram już dokładnie wypełniony.
Zaczynam zawsze od pieczenia pierniczków i innych ciasteczek , potem kolej na tort śmietanowy , którego ciasto też mogę zrobić wcześniej. Trzeba też pomyśleć o białej kiełbasce na Nowy Rok , bo bez tego się nie obejdzie. Robię ją sama w domu i nie wyobrażam sobie kupować takie pyszności w sklepie. Na święta nie może być lipy. Potem czas na uszka z kapustą i grzybami i pierogi ruskie , choć to nie zgodnie z tradycją , ja je uwielbiam. W kolejce staną też zrazy z czerwoną kapustą i buraczkami , schab ze śliwkami i kaczka pieczona. Muszę też zabezpieczyć się w różności z rodzaju ryb w occie , a na sam koniec makowiec , tort węgierski ( z dużą ilością wiśni i spirytusu ) , barszcz , karp , łosoś w cieście francuskim , szynka po rusku i schab w galarecie . może o czymś zapomniałam , ale na pewno mi się przypomni.
Zaręczam wam , że wszystko jest do zrobienia i znajdę na to czas. Jeśli wam napiszę , że 24 grudnia rano ustroimy z dzieciakami choinkę i wszystko będzie już gotowe , to uwierzcie mi na słowo , że zawsze mi się to udaje. W wigilię już nigdzie się nie spieszę i dlatego te święta to czas spokoju.
A póki co zakasuję rękawy i do dzieła.
Przedświąteczny czas nie upływa mi tylko na pichceniu , choć to lubię. Na ważnym miejscu są u mnie dekoracje . Świece ( już je przygotowuję , a każda z nich jest inna , pachnąca i wielka) , girlandy ze świerku , masa bibelotów i poduszek , a wszystko w kolorach świąt. Zapachy też tylko korzenne i cytrusowe. Tworzę je sama z różnych olejków. Na koniec efekt jest wspaniały. Nie zapominam też o świątecznej naleweczce , która tak lubią moi bliscy po 60-siątce.
Dziś mogę pokazać wam jeden z woreczków na orzechy. To moje ostatnie dziecko igły. Wzór paryski znaleziony gdzieś w sieci , wyszyłam muliną z kolekcji color variations ( czytaj kolory dla wariatów ) DMC nr 4140. Dostałam ją od Maji 71 i od razu musiałam coś wydziergać. To jej ulubiony cieniowany kolor , a teraz także mój. Do uszycia worka posłużyła mi także zasłonka z różanym motywem i bawełniana koronka wyszperana w sklepach z wiadomo czym.
Całość dopełniły kokardki i wstążka z motywem świątecznym w kolorze jasnego kakao , bo musi być słodko.
Woreczek jest dosyć długi i pomieści 1 kg orzechów włoskich , jak znalazł na świąteczny czas.
Muszę się jeszcze pochwalić serduszkiem , podarunkiem , który dostałam z tą cudną mulinką , a które stało się moją inspiracją. Maja wpadła do mnie z całą torbą prezentów , więc muszę się nimi zająć , ale nie wiem kiedy. Tak , czy owak , działam!!!! Dziękuję ci jeszcze raz Maju , że tak dbasz o mój kreatywny rozwój.
Na koniec muszę podziękować wszystkim 117 osobom , które wysłały mi zdjęcia swojego bałaganu w tasiemkach. Nagrodę do perfekcyjnego przechowywania otrzymuje Magda z Craftomanii , którą proszę o podesłanie adresu.
Ściskam was mocno i pędzę do zajęć z mojej listy.
Joanna
A w kolejnym poście postaram się pokazać wam czym można zaskoczyć rodzinkę , która wróciła zmarznięta ze świątecznego spaceru. To będzie mój tajemniczy napój. Wiadomo tylko dla dorosłych.