Witajcie!
U mnie znów bardzo , ale to bardzo pracowicie. Nie dość , że pocę się nad samplerem na lnie w kolorach różu , to jeszcze zabrałam się po wakacyjnej przerwie za moją NOV'ą. Projektantką tego mega wielkiego Samplera jest Genny Morrow. Więcej o tym projekcie pisałam tu : http://mglistysen.blogspot.com/2014/04/nova-by-genny-morrow.html
Na dzień wczorajszy pokonałam 13 pierwszych rzędów. Każdy składa się z 18 kwadratów każdy po 144 krateczki. Jest co robić. Do końca jeszcze 9 rzędów. Dłubię sobie więc dzień po dniu , po troszeczku. Byle do celu. Kiedy zaczynałam pod koniec marca , zrobiłam sobie takie oto założenie. Wyszywam 4 kratki dziennie , codziennie. W ten sposób miałam dotrzeć do końca pracy równo do wakacji. Na początku musiałam się dużo spinać , gdyż w drugim rzędzie pomyliłam ilość kratek o 1 i kolops , prułam 15 kwadratów. Ale dawałam sobie radę z bieżącą pracą i nadrabianiem zaległych dni. Zupełnie jak w pracy na akord. Potem nawet byłam sporo elementów do przodu , myśląc o zbliżającym się wypadzie majówkowym. Zapału miałam bardzo dużo i nic a nic mnie nie męczyła ta wyszywajka.
Aż tu pech nastąpił w końcu maja. Taka byłam zła na siebie , że aż nie chce mi się wspominać. Niefortunnie przycięłam sobie wskazujący palec i to w tak głupi sposób. Sama trzasnęłam z całym impetem drzwiami zapominając cofnąć rękę i dorobiłam się takiej rany w zgięciu , że przez trzy tygodnie nie było mowy o jakimkolwiek haftowaniu. Dopiero rada mojej córki pomogła. Palec trzeba było usztywnić za pomocą ołówka i plastrów , by rana nie zginała się i nie pękała zaleczona skóra. Teraz mam wielką bliznę , ale co tam . Najważniejsze , że mogę już w pełni operować palcem.
Tak to było z moimi planami. Na wakacje nie zabierałam NOV'ej , z powodu na jej wielkogabarytowości i na cały ten potrzebny majdan. We wrześniu nie miałam do tego głowy , bo szykowałam ,, ptaszka do odlotu" i szyłam patchwork. A teraz wreszcie mam kilka chwil dziennie by wrócić do tego projektu.
Staram się bardzo , tak gospodarować moim czasem , by znów robić po 4 kwadraty dziennie , może czasem więcej , jak się uda. To nie jest wielka sprawa. Obliczyłam sobie , że średnio jeden kwadrat robię ok 1/2 h. Więc wynik jest prosty wygospodarować 2 h na dobę i jakoś będzie.
A że mam teraz wolne miejsce przy biurku , to nie składam pracy , tylko robię w ciągu dnia , w wolnych chwilach moje 4 place. Mam nadzieję , że nic się nie wydarzy niepożądanego i będzie mi dane dotrwanie do końca pracy przed grudniem. A dlaczego taka data? Chciałabym jeszcze coś zrobić na święta , coś klimatycznego i nie koniecznie wielkiego.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Joanna