Skąd przychodzą mi do głowy takie kombinacje różnych technik , tego nie udało mi się ustalić. Już ze mnie taka kreatywna dusza. Jak nie robię nic , to wychodzę z siebie , a dni wydają się takie puste i monotonne. Zawsze mam zatem jakąś robótkę przy sobie. Nawet , gdy okoliczności nie wydają się odpowiednie. Możecie mnie spotkać w kolejce do dentysty z drutami lub pod szkołą moich dzieci z szydełkiem. Czasem na stoku narciarskim na leżaczku , w chwili odpoczynku , lub zwyczajnie przed telewizorem słuchając TVN 24. Dzięki tej zdolności, robótki wspaniale narastają. Po malutku do celu , wystarczy kilkanaście minut dziennie - codziennie , tak dla relaksu, a efekt murowany.
Pokusiłam się by uszyć pokrycie na album ze zdjęciami , który dostałam na gwiazdkę. Zdjęcia w nim są wprost bajeczne. Dzieciaki wpadły na wspaniały pomysł . Wywołały i powklejały zdjęcia. Nie takie całkiem zwyczajne. Znalazły się tam wspomnienia wakacyjnych przygód , wypraw , zabawnych sytuacji , miłych przyjaciół i ciekawych miejsc. Nic nie jest ułożone chronologicznie , tylko tak po prostu naturalnie. Muszę przyznać , że pomysł mnie zachwycił. Codziennie przeglądam ten album i nie przykrzy mi się. Wprawia mnie w cudowny nastrój.
Mam takie ciche postanowienie , by stworzyć podobne albumy dla moich przyjaciół , ze zdjęć które posiadam , a których oni czasem nie widzieli. Zawsze jest okazja do obdarowania kogoś.
Pracy będę miała z ty co nie miara , bo sam album , bez obwoluty w moim przypadku to pójście na łatwiznę. Tak więc mam co robić.
Ten pierwszy album- prototyp zachowam dla siebie. Mogę jednak was zachęcić do stworzenia sobie choć jednego takiego słodziaka. Jak powstał napiszę poniżej.
Najpierw powstał haft . Wzór zaciągnęłam z włoskiego miesięcznika dostępnego w Empiku. Nie był tani , ale co tam , było kilka fantastycznych wzorów. Pozyskałam je sposobem. Haft powstał na aidzie 18 w kolorze ecru. Do wyszywania użyłam mulinki DMC nr 3032 , idealnie imitującej kolor naturalnego lnu. Chciałam by haft idealnie wspłógrał z lnianym materiałem w kremowe grochy. Gotowy wzór delikatnie wyprałam i wyprasowałam. Od spodu przy pomocy żelazka przykleiłam flizelinę i zaprasowałam brzegi. Następnie, by przy naszywaniu aplikacji na materiał , nie powstały wystające posiepane brzegi, w miejscach zagięć przeszyłam boki ręcznie , co wydało mi się pomysłem idealnym. Następnie naszyłam haft na dokładnie wymierzony materiał. Aplikację obszyłam po raz drugi bawełnianą , delikatną koronką , którą tak bardzo lubię.
Następnie pozszywałam materiał , którego zużyłam dosyć sporo , bo i album jest duży. Uprzedzając pytania ciekawskich , materiał to polski len wyprodukowany w Kamiennej Górze . Trudno go kupić , bo przede wszystkim wysyłany jest na eksport. Ja jednak mam wspaniały namiar i w miarę możliwości mogę go zamówić. W tym samym miejscu jest jeszcze jeden rarytasik. Przepiękny len do haftu , który wam pokażę , gdy coś na nim powstanie , a plany jak zwykle mam wielkie.
Ogromnie cieszę się , że na moje candy zapisuje się tyle wspaniałych osób. Zaglądam do was , po kolei i podziwiam wasze blogi , choć nie zawsze uda mi się pozostawić komentarz - oczywiście z powodu wielkiej ilości blogów, a małej ilości czasu. Dziękuję za miłe słowa pod moim adresem , które nie ukrywam nieźle mnie nakręcają do pracy nad nowymi projektami.
Pogodnych chwil Joanna.
Pokażę jeszcze jakiego użyłam płynu do transferu , bo wiele osób o to prosiło.