Translate
czwartek, 14 lipca 2011
NA TILDOWE SZMATKI
Nareszcie udało mi się dostać do kompa . To nie łatwa sprawa w moim domu. Tyle chętnych pcha się zawsze przed to okienko na świat , że dla mnie zawsze zbraknie czasu. Plusy też są. Mam wszystkich domowników z głowy i mogę zająć się pracą twórczą.
Moja igła działa jak tylko może najszybciej , szyje sampler , którego wzór dostałam od przemiłej Maji 71. Nie wiedziałam tylko , że będzie on taki pracochłonny. Zbliżam się zatem pomalutku do półmetka i jak będzie gotowy to na pewno się nim pochwalę.
Pewnie zastanawiacie się co chcę wam pokazać na tych moich zdjęciach. Jest to cudaczna szafka na wszystkie moje szmatki tildowe i inne materiały , których używam do moich fikuśnych poduszek i serduszek. Ładnie się zrymowało...
W wiecznej krainie bałaganiarstwa twórczego , mieszczącego się w dolnej szafce kredensu , zapanował wreszcie ład i spokój. Wyleciały z niej materiały różnego pochodzenia i zrobiło się jakoś luźniej. Wszystko za sprawą zwykłego przypadku.
W moim domu pojawiły się dwie stare skrzynki z owocami. Kiedy przetwory bulgotały w wielkim garze w celu pasteryzacji , musiałam jakoś zutylizować skrzynki. Zrobiło mi się ich żal , nie chciałam ich porąbać i przepuścić przez kominek , więc zabrałam ze sobą puszkę farby akrylowej na trawnik i pomalowałam skrzyneczki niezbyt dokładnie. Dało to efekt zupełnej starości , bo i skrzynki były już leciwe.
Z poukładaniem też było troszkę zabawy , ale teraz wreszcie jest porządek w temacie szmat.
Czas najwyższy na ogłoszenie wyników candy , na które zapisało się prawie 140 chętnych osóbek , którym z pewnością spodobała się podusia uszyta przeze mnie. Niestety mam tylko jeden ,jedyny egzemplarz i losowanie wybrało :
Elę 17
którą proszę o adres na e-maila.
Wszystkim , którym dziś nie dopisało szczęście zapowiadam , że będzie znów rozdawanie słodkości w Mglistym Śnie , jak tylko wrócę z wakacji , więc podglądajcie moje wyczyny rękodzielnicze i cieszcie się kapryśnym latem.
Joanna
czwartek, 7 lipca 2011
WSPOMNIENIA ZE SKANDYNAWII
Zakochana od niepamiętnych czasów w Skandynawii , zrobiłam dekoracyjny lampion , który przypomina mi tamte dziewicze fiordy z maleńkimi domkami zwróconymi w stronę morza. Na każdym ganku lampiony , nie tylko z Ikea , często zrobiony własnoręcznie , przy użyciu dostępnych w każdym domu rzeczy. Zapalany tuż przed zapadnięciem zmroku i poruszający się delikatnie na północnym wietrze. Klimat przecudny , choć u nas niemożliwy do osiągnięcia. Zbyt mocno silimy się na nowoczesność. Wciąż nam mało , wyrzucamy wszystko co stare i nie modne , kupujemy nowe i wcale nie jesteśmy eko. Chcemy zaimponować wielkimi , nowymi domami , które namiętnie remontujemy latami i nigdy nie jesteśmy zadowoleni z efektu. Dla mnie eko to dbanie o stare domy , sprzęty i wykorzystywanie prostych materiałów do zrobienia czegoś na prawdę uroczego. Nie znoszę nadprodukcji. To ani eko , ani trendy.
Do wykonania tej jedynej w swoim rodzaju ozdoby potrzebowałam słoja z szerokim otworem , 2m sznurka , kilka muszli z bałtyckiej plaży , patyki wymyte do białości przez morze , trochę piasku do obciążenia słoja i drut .
Na początku uplotłam ze sznurka siatkę zaczynając od dna słoika i kończąc przy otworze. Z drutu uformowałam uchwyt. Następnie ponawieszałam kilka morskich muszli i mały drewniany ster ( kupiony gdzieś w sklepie z chińszczyzną ). Do środka wsypałam troszkę morskiego piasku , aby świeczka się nie przesuwała , jeśli nie macie akurat go pod ręką to możecie zastąpić go maleńkimi kamyczkami.
Od spodu doczepiłam niezbyt długą girlandę z patyczków wymuskanych przez słoną wodę i tak powstała ta dekoracja w skandynawskim stylu -EKO. Co wieczór zapalam w moim lampionie małą świeczkę i wpatruję się w morze , nie czekam jednak na mojego żeglarza , gdyż zawsze jest przy mnie na lądzie.
Jeszcze kilka dni zostało do końca mojego letniego CANDY , więc spieszcie się z zapisami.
Joanna
Subskrybuj:
Posty (Atom)