Witajcie!
Dziś troszkę napiszę o bardzo rzadkiej technice koronkarskiej. Post powstał z myślą o wielu osobach , które ślą do mnie maile w sprawie tej fascynującej sztuki. No cóż chciałabym być w tym mistrzynią , a dopiero postawiłam kilka małych kroków , a ten chyba jest najmniejszy w moim mniemaniu.
Zatem co to jest koronka siatkowa , czyli troszkę historii.
Robótki siatkowe nazywane są filetami. Wykonywanie
filetów polega na wiązaniu stale tego samego węzełka z jednej nici,
włókna albo sznureczka, dzięki czemu tworzy się sieć.
Wyżej wymieniona technika jest techniką dawną, rozwojowo zaliczamy je
razem z dzierganiem do wiązania kitek [tzw. chwastów-przyp. tłumaczki] i
frędzli. Nierzadko była znajdywana przez archeologów. Na przykład z
krajów północnych, z terenów dzisiejszej Danii pochodzę znane kobiece
woalki charakteryzujące się rzadkim ściegiem. Wykopaliska z okresu
Rzeszy Wielkomorawskiej z IX wieku naszej ery potwierdzają również
użycie sieci do łowienia ryb, sama sieć jednak nie zachowała się.
Nic więcej nie udało mi się znaleźć w necie na ten temat.
Moje spostrzeżenia.
Technika zarówno damska jak i męska. Kobietki jak wiadomo osóbki delikatne i wrażliwe wytwarzały firanki , ozdoby i koronki , a faceci sieci na ryby. Tak nie mylicie się , to ta sama technika splotu. Ciekawe czy znacie jakąś ciekawszą technikę rękodzieła , która połączyła Wenus i Marsa .
Jak pisałam mistrzynią nie jestem i nie będę , moja koronka raczkuje , ale staram się rozwijać. Może kiedyś zdobędę się na jedyny tak profesjonalny kurs , który można znaleźć klikając w ten link
A co tu widać na fotkach? Kolejny igielnik , tym razem bardziej okazały , jeśli chodzi o rozmiar , od poprzedniego. Potrzebowałam takiego wielkiego. Gdy szyję np. patchwork to zawsze igły latają mi po stole. Od tej chwili już tak nie będzie.
Jak jest zrobiony. No niby normalnie , ale są pewne niespodzianki , których nie widać na fotkach.
Po pierwsze bazą jest dolna poduszeczka . Jej wymiary są nieco większe od poduszeczki górnej. Wypełnienie środka stanowi gruboziarnista sól . Dlaczego tak . Już piszę. Chodzi przede wszystkim o wagę igielnika. By był stabilny i nie przesuwał się nieproszony po stole podczas pracy , potrzebował solidnego obciążenia. Sól sprawdza się tu idealnie. By się nie przesypywała pomiędzy wątkiem a osnową ( nitkami ) użyłam grubej morskiej soli.
Po drugie pod koronką znajduje się dodatkowa warstwa lnu , by biała koronka miała tło , by nie wystawało wypełnienie , by było pięknie.
Po trzecie pomiędzy poduszkami umarszczyłam bawełnianą taśmę , by całość miała romantyczny charakter.
I na koniec dodam , że poduszki są trwale złączone ze sobą klejem do tkanin. Innej opcji ze zszywaniem nie było. Ta zapewniła mi równomierne ułożenie i odstęp między poduszeczkami.
Kto ma ochotę spróbować tej uroczej techniki , to zachęcam do minimalizmu tak jak to widać u mnie. Pomalutku , powolutku a skutecznie.
Pozdrawiam wszystkich Joanna