Witajcie!
Mam tyle ukończonych mini projekcików , że czas pokazywać po kolei co się u mnie zmieniło w pracowni. Po pierwsze zniknął kolor czerwony. To był już najwyższy czas. Trochę tego było. Jak wiecie z wcześniejszych moich wpisów , postanowiłam stworzyć linie kolorystyczne na różne pory roku i okoliczności. Mam już dekoracje bożonarodzeniowe lniano - czerwone , letnie marynistyczne niebieskości , bieluśko - lniane , a teraz przyszedł czas na płowe różane. Z tym miałam najwięcej pracy.
Dziś uchylę tyko rąbek tajemnicy nowej dekoracji pracowni , a mowa o podusi z koronką siatkową. W ciągu dalszym technika wykonania koronki jest dla mnie owiana tajemnicą. Coś tam udziergałam za pomocą drewnianej kleszczki ( fachowa nazwa czółenka do wiązania koronki siatkowej ). Z haftowaniem wzoru , nie miałam problemu , bo to praca podobna do cerowania skarpet. Za to miałam wspaniałego nauczyciela.
Jak to się zaczęło z tym moim koronkarstwem zaraz opowiem. Zaznaczam , że historia jest prawdziwa , co może potwierdzić moja rodzina w liczbie trzech świadków. Posłuchajcie mojej opowieści :
W pewnej maleńkiej miejscowości , której często nawet na mapie nikt nie oznacza , nie było ani sklepu , ani kościoła , ani poczty , była za to w koło woda. Z jednej strony słodka , z drugiej strony słona. To szczególne miejsce upodobali sobie ludzie , by w letnie dni wypocząć od miejskiego zgiełku i zapach spalin. Przybywali całymi rodzinami i osiedlali się na krótki czas na wielkiej polanie pośród wody. Radzili sobie jak mogli z wielkim skwarem , chłodnymi nocami , wyjącym silnym wiatrem i wszechobecnymi komarami , pająkami i żmijami. Za to mogli do woli wylegiwać się na szerokiej , bezludnej plaży ciągnącej się kilometrami na wschód i zachód. Podziwiać nocą spadające gwiazdy i wsłuchiwać się w regularny szum wielkiej wody. Podziwiać ogromne fronty burzowe pędzące to z zachodu na wschód , lub z północy na południe i odwrotnie. Siedzieć do brzasku przy ognisku , czasem całkiem samotnie , czasem w grupie roześmianych , tańczących i śpiewających współmieszkańców. Tak płynęły kolejne cieplutkie lata.
Z czasem potrzebowali kontaktu z innymi ludźmi i dobrami cywilizacji. Wsiadali wówczas na swoje rowery i pedałowali 7 km do najbliższej miejscowości po zakupy , na lody i dla innego rodzaju przyjemności. Miasteczko żyło tylko w ciepłe letnie dni , a wiem coś o tym , bo byłam tam zimą i nie zauważyłam żywej duszy . Był tam sklep , lodziarnia , smażalnia i kościół. To właśnie od spotkania w kościele wszystko się zaczęło . To tam po raz pierwszy zobaczyłam wielką koronkę siatkową , która była ozdobą ołtarza. Oczka koronki miały ok 30 x 30 cm , a koronka była siecią rybacką. Olśniło mnie wtedy , przecież to ten sam splot. Dotarłam do pewnego starego człowieka , który zrobił tą sieć dla kościoła i namówiłam go na kilka lekcji. Od tego dnia pilnie uczyłam się plątania sieci i nawet mi dobrze szło. Lekcji było kilka , ale gdy nastała chłodna jesień i mroźna zima zapomniałam jak zaplątać supełki by powstała ta misterna sieć. Mam nadzieję tylko , że znów spotkam znajomego staruszka , który mi przypomni tą trudną dla mnie , a oczywistą dla niego technikę.
Kiedy jeszcze pamiętałam , jak splątać sznurek powstały trzy identyczne kwadraty siatkowe i teraz postanowiłam wykorzystać jeden z nich do ozdoby mojej poduszki. Poszewkę kupiłam w Biedronce za niecałe 3 zł i to nie z lenistwa , lecz z powodu jej prześlicznego koloru i materiału , a mianowicie satynowej bawełny. Wykrochmaliłam moje małe dzieło sztuki rybackiej i napięłam , czekając do wyschnięcia. Brzegi dla lepszego wyglądu i usztywnienie obszyłam ściegiem richelieu i uważam , że tak jest najbezpieczniej.
Włożyłam w tę pracę wiele czasu i serca i patrząc teraz na efekt wiem , że było warto. Czy uda mi się jednak dojść do takiej wprawy , by udziać sobie firankę , tego nie wiem , ale może w przyszłości....
Muszę jeszcze wiele się nauczyć i przede wszystkim ćwiczyć , ćwiczyć i ćwiczyć....
Dziękuję , że wysłuchaliście mnie , tak miło jest czasem przelać tu swoje myśli . Dziękuję....
Joanna
Cały czas jeszcze możecie się zapisywać na moje CANDY do 21. 03. 14. tu:
http://mglistysen.blogspot.com/2014/02/candy-w-kolorach-ziemi.html
Przeczytałam z uwagą i mogę potwierdzić, u mnie w Ośrodku Kultury czesto odbywaja sie różne warsztaty, jesienia był warsztat techniki siatkowej, więc ja ( ksiegowa) jak zwykle na takie wpadałam i Pani, która prowadziła kurs , robiła przepiękne koronki siatkowe, firanki, biezniki itp. Przygladałam sie tej technice i tak samo wiązania supełków zaplatania itp. było trochę i jeszcze jakis przyrząd chyba był, ja próbowałam, ale teraz mamy wiosnę i juz nie pamietam nic!! Tak,że wierzę w to mocno, pozostała mi opcja koronki siatkowej robionej szydełkiem:) Twoja jest sliczna i świetnie, że ją tak uwieczniłaś na poduszeczce, pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPiękna poduszka, kolorek cudo! Koronka siatkowa,no cóż mogę tylko podziwiać, bo to dla mnie niedoścignione mistrzostwo:)
OdpowiedzUsuńPiękna historia i piękna koronka :))
OdpowiedzUsuńJakie fajne historie splata nam zycie!
OdpowiedzUsuńśliczna podusia-a te odcienie bladego różu urzekły i mnie-pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPodziwiam czasem ta piękna technikę , ale tak jak w Twoim przypadku przydałby się nauczyciel , cudownie to wyglada na Twojej poduszeczce , boje sie ze przyjdzie kiedyś dziec gdy tego typu technik nie bedzie się miało od kogo uczyć ..pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem pod wrażeniem nowego hobby! Życzę dużo cierpliwości i wymarzonego efektu.
OdpowiedzUsuńJaka delikatna i romantyczna ta koronka, bardzo ładnie wygląda na tej słodkiej poduszcze ;) tak delikatnie... Nie umiem szydełkować w ogóle, ale coraz częściej nachodzi mnie ochota by się nauczyć.
OdpowiedzUsuńSliczna;)
OdpowiedzUsuńCzytalam kiedys historie o pewnym chlopaku, ktory tez od rybaka uczyl sie tej sztuki:)
Poiwem Ci jedno cudo ! podziwiam Twoje talenty :)
OdpowiedzUsuńi zycze spotkania ze staruszkiem :)
Piękne przedmioty, takie z duszą... Historię przeczytałam od deski do deski, tak mało teraz w nas spokoju i chęci przekazywania swojej wiedzy i zdolności innym. Cieszę się, że jednak można wyszukać takich ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Wspaniały efekt! Nie znałam tej techniki, podobny efekt moja mama uzyskuje na szydełku, robiąc siatkę.
OdpowiedzUsuńPoduszka piękna, jest taka delikatna.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna jest ta kwiateczkowa foremka.
Pozdrawiam !
J;0)
Bardzo subtelna :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę piękna :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa pastelowej odsłony Twojej pracowni, bo zapowiada się pięknie :)
OdpowiedzUsuńNo i tak trzymać....super....pa....
OdpowiedzUsuńPiękny ten pudrowy róż luuubie :) Pozdrawiam i zapraszam na Candy
OdpowiedzUsuńhttp://edipassioneblog.blogspot.com/2014/03/candy-patynowy.html
Pudrowy róż - uwielbiam :-) Pasuje idealnie do pokoju mojej córeczki . Poducha cudowna .. ale ten kwadracik na niej mnie urzekł :-) Zdaje się być taki delikatny .. kruchy :-) Piękny ! No i historia odnośnie tego dzieła ..:-))
OdpowiedzUsuńSuper komplecik!
OdpowiedzUsuńAle piękna podusia! Uwielbiam pudrowy róż :-) :-) A koronka sprawiła, ze jest bardzo urokliwa!
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie Twoja historia:-)
Pozdrawiam ciepło
zephyr gently and breathtaking) great job!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspaniała opowieść i jaka romantyczna:)
OdpowiedzUsuńSliczny komplecik, delikatny jak mgiełka. Pozdrawiam serdecznie.
Ja bardzo niedawno nauczyłam się wiązać siatki. Książki niewiele mi pomogły, nawet filmy na Youtubie, bo też takie są. Ty jednak już miałaś to w rękach, może sam film by pomógł. Ja musiałam spotkać osobę, która to umie, aby mnie poprowadziła.
OdpowiedzUsuńFilm był taki:
https://www.youtube.com/watch?v=tcTu0aI8myM
A więcej jest tutaj, tylko trzeba się zarejestrować, ale moim zdaniem warto to zrobić:
http://www.kuferek.org/forum/index.php?showtopic=2505&pid=111059&st=20&#entry111059
Pozdrawiam.
Jeszcze jeden, po angielsku:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=68XhS7aBo78